Robert Grzeszczak

Prawne punkty zapalne w kontekście polsko-niemieckim

Prawne punkty zapalne w kontekście polsko-niemieckim


Niemieckie roszczenia majątkowe

Problematyka niemieckich roszczeń majątkowych (a także polskich) jest złożona – prawnie, społecznie i przede wszystkim politycznie. Dotyczy ona skutków zakończenia wojny, w tym istoty władztwa nad utraconymi przez III Rzeszę ziemiami, reparacji wojennych, ucieczki i przymusowych wysiedleń (→ wypędzenia) obywateli III Rzeszy oraz podstaw prawnych wywłaszczeń ich majątku. Po roku 1989, szczególnie w Polsce, niemieckimi roszczeniami majątkowymi żywo zainteresowały się media, walnie przyczyniając się do powstania wrażenia eskalacji problemu. Rzecz jest jednak bardziej skomplikowana, a problem tak stary, jak kwestia powojennego porządku ustalonego na mocy tzw. deklaracji poczdamskiej.

Po 1989 r. pojawiły się nowe czynniki, które ożywiły problem roszczeń majątkowych i nasiliły dyskusje wokół nich. Należały do nich m.in.: ratyfikacja przez Polskę w 1991 r. Europejskiej Konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności, akcesja w 2004 r. do Unii Europejskiej, wejście w życie Karty praw podstawowych UE czy, wciąż na nowo podejmowane, dyskusje o przyjęciu w Sejmie ustawy reprywatyzacyjnej. W efekcie zmiany ustrojowe w Polsce i zjednoczenie Niemiec zmieniły podstawy wzajemnych stosunków państwowych i wprowadziły m.in. nowe możliwości prawne dochodzenia roszczeń majątkowych – i to z obu stron.

Do roku 1990 polskie normy prawne dotyczące prawa własności opierały się na koncepcji komunistycznej, która odrzucała prawo własności jako prawo człowieka. Własność rozpatrywana była przez pryzmat suwerenności państwa, a więc jako jego domena. W Niemczech Zachodnich natomiast traktowano własność jako część praw człowieka. Znalazło to wyraz zarówno w doktrynie prawa, jak i w praktyce sądowej. Federalny Trybunał Konstytucyjny wypowiadał się wielokrotnie o prawie własności jako prawie jednostki, dając mu szeroką ochronę opartą o ustawę zasadniczą Republiki Federalnej Niemiec. W ten sam sposób niemiecka doktryna rozpatrywała problem byłych majątków niemieckich na terenach utraconych na rzecz Polski.

Niemiecka pamięć kulturowa i komunikatywna została ukształtowana w odmiennych od polskich realiach ideologicznych i edukacyjnych. W pewnym sensie w Polsce wciąż nadrabiamy w tym zakresie zaległości wynikające z peerelowskiej polityki historycznej. W Niemczech Zachodnich i w Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej dyskurs publiczny i intelektualny był całkowicie różny, inna była prowadzona przez państwo polityka pamięci, a co za tym idzie, inaczej kształtowała się świadomość społeczeństw. Wpływ na kształt niemieckiego obrazu ziem utraconych na Wschodzie (→ niemiecki Wschód) miały wydarzenia polityczne, m.in. przegrana wojna, sowiecka i aliancka okupacja kraju, rozbicie państwa na dwie odrębne politycznie i gospodarczo części oraz ich ograniczona przez mocarstwa alianckie autonomia. W Polsce każdą próbę dyskusji nad statusem Ziem Zachodnich i Północnych (→ Ziemie Odzyskane) odbierano alergicznie, z automatycznym komentarzem o tendencjach rewizjonistycznych panujących w Niemczech Zachodnich. Wydaje się, że ten sposób omijania dyskusji na tematy trudne w stosunkach obu państw w wielu środowiskach przetrwał bardzo długo, w zasadzie do dziś, o czym może świadczyć choćby stosunek niektórych partii politycznych (np. Prawa i Sprawiedliwości i Ligi Polskich Rodzin) do tej kwestii.

Wobec przymusowych wysiedleń doktryna zachodnioniemiecka i polska wykazywała czasami wręcz krańcowo różne poglądy prawne. Mają one swoje historyczne przyczyny przede wszystkim w braku możliwości zawarcia z Niemcami bezpośrednio po 1945 r. traktatu pokojowego oraz w trwającym prawie 50 lat podziale Europy. W tym czasie stosunki z Niemcami Zachodnimi rozwijały się częściej per facta concludentia niż w drodze umów państwowych. Niemcy Zachodnie od początku dyskusji na temat charakteru wypędzeń reprezentowały stanowisko, że przymusowe wysiedlenie ludności niemieckiej z byłych niemieckich obszarów wschodnich było niezgodne z prawem międzynarodowym, podobnie jak przeprowadzone przez Polskę wywłaszczenie bez odszkodowania. Stanowisko to zostało utrzymane także wobec oświadczeń rządu federalnego za czasów kanclerza Schroedera i kanclerz Merkel. W niemieckim stanowisku istnieją jednak pewne rozbieżności. Uważa się m.in., że na podstawie polskich uregulowań prawnych obecni właściciele poniemieckich majątków są ich prawowitymi właścicielami, niemniej w chwili zawierania traktatu w 1990 r. sprawy majątkowe były zbyt kontrowersyjne i skomplikowane, aby wówczas rozstrzygać o nich ostatecznie. Tym samym sprawę uznano za wciąż otwartą (Tomuschat 1996). Z kolei w opinii prawnej przygotowanej na zlecenie Bundestagu w 2005 r. zawarto stwierdzenia, że roszczenia majątkowe obywateli niemieckich wysiedlonych („wypędzonych”) są uzasadnione, klasyfikując je jako zbrodnie przeciwko ludzkości, co w sensie prawa międzynarodowego oznacza m.in. to, że nie podlegają one przedawnieniu (Klein 2005). Z punktu widzenia doktryny zachodnioniemieckiej prezentowano pogląd, że postanowienia układów poczdamskich z 1945 r. nie przekazywały Polsce na własność terenów niemieckich położonych na wschód od linii Odry i Nysy Łużyckiej. Powoływano się bowiem na regulacje dotyczące zastrzeżenia ostatecznego uregulowania kwestii granic w umowie pokojowej, która miała być przyjęta w niedookreślonym bliżej czasie powojennym. Dodatkowo użycie w układach poczdamskich słowa o powierzeniu tych ziem „administracji” uznano za określenie wiążące. Przekazanie ziem Polsce uznano zatem za akt cesji administracyjnej. Polega ona na tym, że suweren przekazuje innemu państwu uprawnienia do okupacji i do sprawowania władzy na danym terytorium. Z prawnego punktu widzenia zabieg ten jest możliwy. Suwerenność terytorialną (territoriale Souveränität) można w zasadzie oddzielić od prawa do sprawowania władzy zwierzchniej (Gebietshoheit). Dodatkowo dowodzono, że przeniesienie suwerenności (cesja) mogło nastąpić wyłącznie na podstawie umowy zawartej z Polską przez zjednoczone już Niemcy. Do momentu zawarcia takiej umowy (a warunek ten spełnia dopiero Układ graniczny z 1990 r.) Niemcy pozostawały jedynym suwerenem, a Polsce przysługiwało jedynie władztwo terytorialne traktowane jako prawo do administrowania. Pewna część przedstawicieli doktryny niemieckiej (m.in. D. Blumenwitz, E. Klein, Ch. Tomuschat) uznała, że takim punktem zwrotnym było zawarcie tzw. układów wschodnich w latach 70. Jednak w realiach prawnych tamtych lat Polska nie mogła poprzez swoje ustawodawstwo zmieniać skutecznie stosunków majątkowych na tzw. „Ziemiach Odzyskanych”. Niemieccy właściciele zatem nadal zachowali prawo własności, zwłaszcza jeżeli byli wpisani do niemieckich ksiąg wieczystych. Takie rozumienie uchwał poczdamskich oznaczałoby, że obszar ten posiadał do 1990 r. status ziem okupowanych, a prawa i obowiązki Polski regulowała IV Konwencja haska z 18 października 1907 r., która zakazuje okupantowi samowolnych wywłaszczeń.

W doktrynie niemieckiej uważa się, że wywłaszczenia obywateli niemieckich dokonane przez Polskę po wojnie były niezgodne z prawem międzynarodowym, gdyż nastąpiły bez odszkodowań. Podnosi się, że w prawie międzynarodowym obowiązywała wówczas tzw. doktryna Hulla, która zezwalała na pozbawienie własności jedynie na cele publiczne, za odszkodowaniem. Zdaniem strony niemieckiej do niezgodności z prawem międzynarodowym doszło również z powodu naruszenia zakazu dyskryminacji w polskich aktach prawnych dotyczących majątku niemieckiego. Dekrety wywłaszczeniowe dotyczyły z reguły tylko Niemców, niekiedy również innych obcokrajowców, a Polaków tylko wtedy, gdy współpracowali z okupantem niemieckim. Sukcesja państwa sama w sobie nie usprawiedliwia jednak systematycznych konfiskat mienia, zwłaszcza o charakterze dyskryminacyjnym. W skrajnych przypadkach podkreśla się nawet, że wysiedlenia Niemców były częścią polityki ucisku i miały doprowadzić do rozwiązania w ten sposób kwestii mniejszości narodowych.

Polska natomiast, co do zasady, od początku istnienia problemu stała na stanowisku, że wszelkie podejmowane działania na terenach „odzyskanych” uzasadnione były układami poczdamskimi (J. Barcz, W. Czapliński). Przekazanie Polsce tych terenów oraz wywłaszczenie niemieckiej własności traktowane było jako część należnych Polsce reparacji wojennych. W Polsce uznawano i uznaje się nadal, że zasady prawa międzynarodowego dotyczące ochrony majątków cudzoziemskich są prawdziwe. Podkreśla się jednak, że dotyczą one ochrony majątku prywatnego w czasie pokoju. Natomiast w przypadku przejęcia majątku niemieckiego przez Polskę po II wojnie światowej miano do czynienia z klasycznym przypadkiem zaspokajania roszczeń reparacyjnych z majątku agresora, w tym również z prywatnego majątku jego obywateli.

Powiernictwo Pruskie – Powiernictwo Polskie

Wiele emocji budzi kwestia zasadności roszczeń odszkodowawczych obywateli niemieckich wysiedlonych po II wojnie światowej. W dyskursy grup społecznych, które z różnych względów zainteresowane są tematyką roszczeń majątkowych związanych ze skutkami II wojny światowej, wmieszała się polityka i media. Po stronie polskiej doprowadziło to do demonizacji niemieckiej interpretacji tego problemu. Dla realizacji ambicji politycznych przedstawiano najbardziej radykalne opinie, często pomijając próby rzeczowych dyskusji o niemieckiej percepcji polskich Ziem Zachodnich i Północnych. Okazuje się, że skrajne stanowiska, tak często przytaczane w Polsce, nie są poglądami przeciętnych Niemców, a nazwiska związane z Powiernictwem Pruskim, doskonale rozpoznawalne w Polsce (jak Pawelka czy Steinbach), w Niemczech należą do mało lub tylko średnio znanych. Powiernictwo Pruskie stało się w Polsce symbolem odradzających się w Niemczech tendencji rewizjonistycznych. Formalnie jest to spółka komandytowo-akcyjna założona w Düsseldorfie przez grupę niemieckich przesiedleńców należących do Ziomkostwa Prus Wschodnich. Głównym celem działalności Powiernictwa Pruskiego było uzyskanie zwrotu majątków pozostawionych przez przymusowo wysiedlonych z terenów wschodnich III Rzeszy. Pierwszym przewodniczącym rady nadzorczej (do 2005 r.) był przewodniczący Ziomkostwa Śląskiego Rudi Pawelka, a jego zastępcą Günter Parplies, wiceprezydent Związku Wypędzonych, kojarzony w Polsce z osobą jego przewodniczącej Eriki Steinbach.

15 grudnia 2006 r. Powiernictwo Pruskie oficjalnie ogłosiło, że złożyło w imieniu swoich udziałowców 23 pozwy przeciwko Polsce w strasburskim Trybunale Praw Człowieka, domagając się zwrotu majątku pozostawionego przez „wypędzonych”. Roszczenia Powiernictwa zostały oddalone przez Trybunał w 2008 r., sąd podjął decyzję o niedopuszczalności skargi złożonej przez Powiernictwo Pruskie. Tym samym Trybunał potwierdził wcześniejszą linię orzeczniczą zarysowaną w orzeczeniach wydanych w podobnych skargach m.in. przeciwko Republice Czeskiej, Rumunii i Republice Federalnej Niemiec. W konkluzji Trybunał stwierdził, że art. 1 powołanego wyżej Protokołu nie może być interpretowany jako nakładający na państwo będące stroną tego Protokołu jakiegokolwiek ogólnego obowiązku zwrotu własności przekazanej mu przed ratyfikacją powyższej Konwencji. W konsekwencji Trybunał uznał, że Polska nie ma obowiązku wydania ustaw o rehabilitacji, zwrocie skonfiskowanej własności lub rekompensatach za własność utraconą przez indywidualne osoby. Stanowisko Trybunału Praw Człowieka w uzasadnieniu oddalenia skarg zawarło kilka ważnych stwierdzeń. W zasadzie nie są to fakty nowe, jednak zyskują one powagę rzeczy osądzonej (res iudicata). Skarga uznana została za bezpodstawną, gdyż państwo polskie nie sprawowało w okresie od stycznia do kwietnia 1945 r. kontroli nad terytorium, które było jeszcze częścią Niemiec. Nie może też być mowy o jakimkolwiek zadośćuczynieniu dla domagających się zwrotu swych majątków Niemców, gdyż Polska w 1945 r. nie ratyfikowała Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. Uczyniła to dopiero w 1994 r. Trybunał uznał także, że brak polskich regulacji prawnych w sprawie rehabilitacji wysiedlonych Niemców oraz w sprawie odszkodowań nie stanowi naruszenia praw człowieka niemieckich wysiedlonych.

Komentarze dotyczące wyroku są dowodem odmienności podejścia do tematu tej wagi w Polsce i w Niemczech. O ile w prasie niemieckiej nie było większego zainteresowania tym orzeczeniem, o tyle w prasie polskiej zajęło ono jedno z czołowych miejsc (zob. P. Jendroszczyk, Skargi Niemców odrzucone, „Rzeczpospolita” 09.10.2008; J. Haszczyński, Strasburg wspiera pojednanie polsko-niemieckie, „Rzeczpospolita”, 09.10.2008), natomiast w Niemczech we „Frankfurter Allgemeine Zeitung” znalazła się jedynie krótka adnotacja (zob. „FAZ”, 11.10.2008, 5, Klageabweisung: Polen erleichtert). Ta dysproporcja nie odzwierciedla jednak faktu, że przez wiele lat po 1989 r. obie strony, polska i niemiecka, stosowały zasadę „oko za oko, ząb za ząb”, o czym świadczą choćby propozycje wysuwane przez polskich parlamentarzystów dotyczące reparacji wojennych ze strony Niemiec, a także wniesienie przez Powiernictwo Polskie 1 września 2004 r. do sądu w Berlinie pierwszego polskiego pozwu o odszkodowanie za utracone mienie w okresie II wojny światowej w odpowiedzi na roszczenia Powiernictwa Pruskiego oraz niemieckie dyskusje nad legalnością przymusowych wysiedleń i ewentualnych odszkodowań.

Powiernictwo Polskie, powołane w 2005 r. w formie stowarzyszenia, miało reprezentować interesy osób, które utraciły swój majątek w wyniku działań wojennych, represji i wysiedleń dokonanych przez III Rzeszę na ziemiach polskich. Swoimi działaniami Powiernictwo objęło następnie także sprawy związane z roszczeniami wynikającymi z utraty majątków na dawnych terenach wschodnich II Rzeczpospolitej (tzw. mienie zabużańskie). Prezesem stowarzyszenia została Dorota Arciszewska-Milewczyk, prawicowa polityk (członek PiS), była poseł i senator. Powiernictwo zasłynęło m.in. apelem o podjęcie z rządem Niemiec renegocjacji traktatu o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy z 17 czerwca 1991 r. oraz ulotką, uznaną za obrazoburczą, której rozpowszechnianie w Niemczech zostało zakazane przez sąd w Kolonii. Wniosek do sądu w tej sprawie wniósł z kolei niemiecki Związek Wypędzonych. Na ulotce widniały umieszczone obok siebie podobizny przewodniczącej Związku Eriki Steinbach, żołnierza Waffen-SS i niemieckiego średniowiecznego rycerza, a napis na ulotce był zmienioną wersją przemówienia, jakie Adolf Hitler wygłosił 29 września 1938 r. na konferencji w Monachium.

Roszczenia „późnych przesiedleńców”

Są to roszczenia obywateli Niemiec i Polski bądź osób, które obywatelstwo polskie straciły, stając się przynależnymi Niemiec, a niekiedy Stanów Zjednoczonych, Izraela czy jeszcze innych państw, do których emigrowali. Roszczenia tych osób mają zupełnie inną genezę od roszczeń majątkowych przesiedleńców wojennych i około powojennych. Często oba te problemy są ze sobą wiązane, co jest błędem nierzadko powtarzanym w mediach, do tego błędem instrumentalizowanym politycznie. Trzeba podkreślić, że są dwie odrębne grupy ludności, które po 1945 r. opuszczały ziemie dzisiejszej zachodniej i północnej Polski. Do pierwszej zalicza się osoby wysiedlone na mocy układów poczdamskich. Drugą zaś stanowią obywatele polscy narodowości niemieckiej, którzy wyjeżdżali do RFN bądź NRD od lat 50. do 1989 r.

Także sama grupa tzw. późnych przesiedleńców nie jest jednolita. Są to bowiem osoby, które emigrowały do któregoś z państw niemieckich, oraz te, które wyjeżdżały turystycznie (tu chodzi w zasadzie tylko o RFN) i pozostawały na stałe. W sumie to bardzo liczna grupa, licząca ok. 1,5-2 mln osób. Osoby z pierwszej grupy, wyjeżdżające na podstawie uchwały Rady Państwa z 1956 r., wraz z przekroczeniem granicy traciły obywatelstwo polskie, a ich wyjazd odbywał się bez paszportu polskiego, z tzw. dokumentem podróży. Decyzje pozbawiające obywatelstwa nie miały charakteru indywidualnego, lecz grupowy, co nie pozostaje bez wpływu na ich legalność. Obecnie decyzje te są zasadnie podważane, a w kilku przypadkach najwyższe sądy polskie uznały ich bezprawność. Część osób wyjeżdżających jako warunek zgody na wyjazd musiała uregulować kwestie majątkowe. Mienie tych osób, pozostawione w kraju bez dyspozycji, przechodziło na własność Skarbu Państwa. Roszczenia tzw. późnych przesiedleńców (drugiej zatem grupy) nie są związane ze skutkami II wojny światowej, lecz ze złamaniem norm prawa krajowego bądź międzynarodowego w odniesieniu do utraty przez nich obywatelstwa polskiego (automatyzm) i następującej po tym na rzecz państwa konfiskaty mienia. Osoby te nie traciły automatycznie własności w Polsce, jednak ich nieruchomości bywały z czasem przejmowane we władanie przez władze lokalne lub sprzedawane. Wymuszanie zrzeczenia się własności było z kolei praktyką stosowaną wobec osób wyjeżdżających do RFN czy też już przebywających w Niemczech i próbujących przedłużyć ważność paszportu w polskich konsulatach. Dodatkowo zmiana właściciela nie była zapisywana w księgach wieczystych, o czym była już mowa. Rodzi to konsekwencje trwające do dzisiaj, a polegające na możliwości dochodzenia przed właściwymi miejscowo sądami polskimi zwrotu nieruchomości bądź odszkodowania. Dlatego też w ostatnich dekadach wzrosła liczba pozwów o odzyskanie nieruchomości przez obywateli Niemiec, stanowiących grupę późnych przesiedleńców, a więc tych, którzy wyjechali w latach 60., 70. i 80. Aby zobrazować skalę problemu, wystarczy wspomnieć, że w województwach Pomorskim i Warmińsko-Mazurskim w ostatnich dwudziestu latach wniesiono do różnych instancji sądów administracyjnych i cywilnych prawie 1000 wniosków/pozwów.

Wyjazdy do obu państw niemieckich (późna repatriacja) obywateli polskich, przyznających się do narodowości niemieckiej, w latach 1956-1989 możliwe były w oparciu o szereg dokumentów różnej rangi, nierzadko w ogóle niepublikowanych. Mowa o różnego rodzaju raportach i instrukcjach, dotyczących tzw. późnych przesiedleńców, a przede wszystkim o niepublikowanej uchwale Rady Państwa nr 137/56 z 1956 r. o zrzeczeniu się obywatelstwa polskiego. Uchwała ta stanowiła szczególną normę w stosunku do równoległych regulacji ustawowych, początkowo wobec ustawy z 8 stycznia 1951 r. o obywatelstwie polskim, a następnie ustawy z 15 lutego 1962 r. o obywatelstwie polskim, które przewidywały uzyskanie zezwolenie Rady Państwa na zmianę obywatelstwa polskiego na obce (taka zmiana pociągała za sobą utratę obywatelstwa polskiego). Określenie przez jednostkę swojej narodowości jako niemieckiej i wyrażenie woli wyjazdu do któregoś z państw niemieckich skutkowały w czasach PRL uznaniem za Niemca, tj. powrotem do statusu przed weryfikacją powojenną i stosowaniem wobec jednostki powojennych regulacji prawnych dotyczących obywateli niemieckich. Bardzo częstą konsekwencją była utrata obywatelstwa polskiego, a ta dawała podstawę dla przejęcia majątków osób wyjeżdżających.

Jednak przesłanki i postępowanie dotyczące owego uznania są w świetle prawa dyskusyjne. Naczelny Sąd Administracyjny i Sąd Najwyższy zgłaszały, w latach 90., poważne zastrzeżenia co do legalności zbiorowego charakteru decyzji pozbawienia obywatelstwa przeprowadzanych w czasach PRL. Prawo międzynarodowe, choć dopuszcza zbiorową formę regulacji obywatelstwa (o czym była mowa w odniesieniu do pierwszej grupy przesiedleńców z ziem Północnej i Zachodniej Polski), i to nawet bez zgody samych zainteresowanych (szczególnie w ramach zmian terytorialnych i sukcesji), to uwagi te nie mogą być stosowane wobec późnych przesiedleńców, arbitralnie pozbawianych obywatelstwa polskiego przez władze PRL. Dodatkowo związane z pozbawianym obywatelstwem wywłaszczenia dokonane były po oficjalnym zrzeczeniu się reparacji przez rząd PRL w 1953 r. Dlatego też roszczenia majątkowe osób, które wyjechały do Niemiec w latach 1956-89, mają zupełnie odmienną naturę prawną.

Problem relacji uchwały i obu ustaw był przedmiotem wyroków NSA z 11 września 2000 r. w sprawie Hubertusa Rygola oraz z 11 września 2001 r. w sprawie rodziny Sobczyk. Orzeczenia te stały się punktem zwrotnym w interpretacji spraw dotyczących roszczeń późnych przesiedleńców. W obu orzeczeniach NSA podważył legalność pozbawienia obywatelstwa jednostek wyjeżdżających do Niemiec. Pozbawienie to oparto o uchwałę Rady Państwa 37/56, podjętą już po wejściu w życie nowej ustawy o obywatelstwie polskim. Sąd stwierdził, że traktowanie uchwały z 1956 r. jako szczególnego uregulowania prawnego było błędne. Uznał ją za akt wykonawczy do ustawy z 1951 r. (ze względu na zawarte w jej tekście ustawowe upoważnienie z art. 13 ustawy, zgodnie z którym o nabyciu i utracie obywatelstwa orzeka Rada Państwa na wniosek Prezesa Rady Ministrów). W konsekwencji stwierdził, że uchwała ta straciła moc wraz z utratą mocy przez ustawę o obywatelstwie polskim z 1951 r. W wyniku rewizji nadzwyczajnej ministra sprawiedliwości sprawą zajął się Sąd Najwyższy. Oddalając rewizję nadzwyczajną, sąd uznał, że zgodnie z przepisami obu ustaw o obywatelstwie polskim (z 1951 i z 1962 r.) zezwolenie na zmianę obywatelstwa polskiego powinno stanowić akt indywidualny (decyzja administracyjna), kierowany do określonego adresata. W konsekwencji utrata obywatelstwa polskiego mogła nastąpić jedynie na podstawie indywidualnego zezwolenia Rady Państwa, skierowanego do osoby ubiegającej się o takie zezwolenie. W opinii SN uchwała 37/56 nie mogła zastąpić opisanej decyzji, ponieważ nie miała już mocy prawnej ani indywidualnego charakteru.

Uznanie stanowiska obu sądów wiąże się z określonymi konsekwencjami majątkowymi. Umożliwia ono bowiem przywrócenie obywatelstwa polskiego osobom, które wyemigrowały do obu państw niemieckich. To oznacza, że PRL nie posiadał żadnych podstaw prawnych do przejęcia majątków, a co za tym idzie, nie miał zastosowania dekret o majątkach opuszczonych i poniemieckich oraz ustawa o gospodarce terenami w miastach i osiedlach.

Kazus Agnes Trawny

Otrzymanie paszportu i wyjazd na stałe w czasach PRL mógł nastąpić dopiero po przekazaniu na rzecz państwa posiadanej nieruchomości, ewentualnie jej odsprzedaży. W wielu przypadkach wyjazd za granicę na stałe łączył się z utratą obywatelstwa polskiego. Z różnych względów często nie uwidaczniano faktu zmiany właściciela nieruchomości w księgach wieczystych, w których wciąż figurowali dawni właściciele mający nadal polskie obywatelstwo. W praktyce wielokrotnie zmuszano osoby starające się o wyjazd do sprzedaży nieruchomości, po znacznym obniżeniu jej wartości, osobom związanym z władzą. Władze PRL, pozbawiając obywatelstwa i wygaszając prawo do własności, nie przestrzegały nawet prawa wiążącego w tamtym czasie (np. brak formalnej decyzji administracyjnej o wygaszeniu obywatelstwa, wystawienie dokumentów podróży w jedną stronę w warunkach przymusu etc.). W związku z tym wielu obywateli niemieckich posiada wciąż obywatelstwo polskie i nie zdaje sobie z tego sprawy. Oznacza to potrzebę jednostkowej oceny stanu faktycznego przez sąd właściwy dla spornej nieruchomości, odrębnej w każdej sprawie. Jeżeli sąd po analizie regulacji prawnych z czasów PRL oraz dokumentacji zebranej w danej sprawie dojdzie do wniosku, że wyjeżdżającym jednostkom arbitralnie odbierano obywatelstwo, niezgodnie nawet z ówczesnymi procedurami prawnymi, roszczenia są i będą uznawane. Od sytuacji faktycznej nieruchomości zależeć będzie, czy nastąpi restytucja (zwrot nieruchomości), czy też wypłata odszkodowań.

Tak należy interpretować, tj. w kontekście stanu faktycznego, a ten w zasadzie nigdy nie jest taki sam w różnych sprawach, przypadek Agnes Trawny. Mazurska rodzina Trawny, która późną jesienią 1977 r. wyjechała z Polski do Niemiec, należy do grupy późnych przesiedleńców. Już w styczniu 1978 r. Skarb Państwa przejął ziemię należącą do gospodarstwa Trawnych, uznając, że jest ona nieuprawiana i opuszczona. Dom i gospodarstwo przeszło na własność Skarbu Państwa, a ten przekazał je w zarząd Lasom Państwowym. Ówcześni urzędnicy gminni i pracownicy Lasów nie wnieśli jednak do sądu o wpis do ksiąg wieczystych nowego właściciela. W efekcie przez lata to Agnes Trawny figurowała w księgach jako właścicielka domu i ziemi. Dzięki temu po latach, na mocy wyroków polskich sądów kilku instancji, w tym Sądu Najwyższego z 2005 r., Trawny odzyskała 47-hektarowe gospodarstwo i dom w Nartach na Mazurach, a z domu musiały się wyprowadzić dwie mieszkające tam rodziny. Ponieważ minister rolnictwa i rozwoju wsi odmówił stwierdzenia nieważności decyzji naczelnika gminy Purda ze stycznia 1978 r. o przejęciu bez odszkodowania na rzecz Skarbu Państwa opuszczonego gospodarstwa rolnego we wsi Przykop, należącego do rodziny Trawnych, Trawny zaskarżyła tę decyzję do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie, a niekorzystny dla niej wyrok do NSA. W tym wątku sprawy powódka nie uzyskała ostatecznie pozytywnego dla siebie wyroku i nie udało się unieważnić decyzji urzędników gminy Purda o przejęciu w 1978 r. gospodarstwa należącego do jej męża.

Różnice wynikające z konstrukcji systemów prawnych oraz ich wykładni stanowią częstą przyczynę kontrowersji w komunikacji polsko-niemieckiej. Dostarczają mediom i politykom, nierzadko zainteresowanym nadaniem rozgłosu i/lub polityzacją danego problemu, argumentów do wywoływania napięć w relacjach z niemieckim sąsiadem, które mediom oferują atrakcyjny materiał i sensację, a politykom nierzadko przysparzają zwolenników o nacjonalistycznych poglądach. Warto przywołać w tym kontekście działania Ligii Polskich Rodzin, która systematycznie wykorzystywała polskie stereotypy o Niemcach i Niemczech (→ Drang nach Osten; → Krzyżak) w kontekście decyzji sądów o zwrocie majątków późnym przesiedleńcom (głównie obywatelom Niemiec), by w ten sposób, jako partia „prawdziwie” dbająca o polski interes narodowy, pozyskiwać przychylność wyborców. Stąd właśnie wynikały częste wizyty działaczy tego ugrupowania we wsi Narty (sprawa Agnes Trawny), które służyły jako pretekst dla konferencji prasowych. Na jednej z nich ówczesny szef klubu Ligi i wiceminister edukacji Mirosław Orzechowski powiedział:Sytuacja, w której się znaleźliśmy, jest hańbiąca. We wsi Narty odbywa się kolejne Westerplatte, które dowodzi, że polskie państwo znów nie przygotowało nas do ekspansji niemieckiej, bo tak trzeba tę sprawę nazwać” (Szacki, LPR: zatamować niemieckie roszczenia, „Gazeta Wyborcza” 14.06.2007). Z kolei ówczesny wicemarszałek sejmu Janusz Dobrosz, również z LPR, podkreślał, że trzeba znaleźć „kruczki prawne”, pozwalające podważyć wyrok polskiego sądu, który orzekł w sprawie Agnes Trawny na jej korzyść. Polska prasa z dużą intensywnością informowała o tych działaniach. Wyolbrzymianie skali problemu, zacieranie rozróżnienia pomiędzy przymusowo wysiedlonymi Niemcami w latach 1944-1945/47 a późnymi przesiedleńcami, tworzenie atmosfery zagrożenia niemiecką ekspansją na Wschód, nie wywoływały jednak już tak jednoznacznych emocji wśród Polaków, jak w dekadach wcześniejszych, gdy granica polsko-niemiecka faktycznie nie miała ostatecznego umocowania prawnego, a doświadczenia II wojny światowej zbyt były żywe w polskim społeczeństwie, co wzmagało skuteczność propagandowego stosowania „niemieckiego straszaka” w czasach PRL. Mimo to zdarzenia te obciążyły komunikację polsko-niemiecką, głównie poprzez wzmożoną nieufność wobec poczynań Powiernictwa Pruskiego i Związku Wypędzonych. Również postawa polskich mediów, które często bezrefleksyjnie powtarzały opinie oburzonych polityków, nie wyjaśniając przyczyn tego stanu rzeczy, a wręcz wzmagając nerwową atmosferę, nie przyczyniła się dobrze sprawie. Dopiero w późniejszym okresie na łamach prasy pojawiły się stanowiska ekspertów prawa międzynarodowego i krajowego, którzy wskazywali na różnice w porządku prawnym w Polsce i Niemczech oraz podkreślali odmienność roszczeń Powiernictwa Pruskiego i osób takich jak Agnes Trawny. Niewątpliwie to jednak właśnie orzeczenie Trybunału Praw Człowieka, odrzucające wniosek Powiernictwa, uspokoiło nastroje w Polsce i osłabiło napięcia w komunikacji polsko-niemieckiej.

Reakcje w mediach można potraktować jako swoisty papierek lakmusowy stanu stosunków polsko-niemieckich: im więcej rzetelnych informacji, a mniej emocji, tym lepsza komunikacja międzysąsiedzka, gdyż mniej w niej obaw i wrogości, podsycanych stereotypami i uprzedzeniami. Niestety, problemy w kontaktach polsko-niemieckich, jak np. decyzje dotyczące dzieci z małżeństw polsko-niemieckich (działania Jugendamtu), kwestia Polonii w Niemczech (domaganie się przez niektóre środowiska w Polsce uznania istnienia mniejszości polskiej w Niemczech) czy w końcu rozbieżności w postrzeganiu i wartościowaniu przeszłości (debata dotycząca filmu Nasze matki, nasi ojcowie), a także instrumentalizacja pochodzenia dziadka premiera Donalda Tuska podczas kampanii wyborczej, dobitnie pokazują, jak niewiele trzeba, by w niektórych kręgach społecznych obudzić w Polsce demony antyniemieckości.

 

Bibliografia

J. Barcz, J. A. Frowein, Ekspertyza w sprawie roszczeń Niemiec przeciwko Polsce w związku z drugą wojną światową, Heidelberg – Warszawa 2004. Ekspertyza w j. polskim dostępna na http://www.pol-niem.pl/docs/47/ekspertyza.doc.

J. Barcz, Problem utraty obywatelstwa polskiego przez repatriantów z Polski do Republiki Federalnej Niemiec na podstawie uchwały Rady Państwa nr 37/56 [w:] W. Góralski (red.), Transfer–obywatelstwo–majątek: trudne problemy stosunków polsko-niemieckich: studia i dokumenty, Warszawa 2005.

D. Blumenwitz, Die vermögensrechtlichen Folgen der Ostverträge, [w:] Jahrbuch für Ostrecht“, t. XIII, 2. półrocznik 1992.

W. Czapliński, Problematyka reparacji wojennych w stosunkach polsko-niemieckich, Ekspertyza BSiE nr 303, Warszawa 2003.

J. A. Frowein, Zur Entstehung und Bedeutung der Ostverträge 1970 - einige persönliche Ergänzungen, [w:]: H.-J. von Cremer, Th. Giegerich, D. Richter, A. Zimmermann (red.): Tradition und Weltoffenheit des Rechts. Festschrift für Helmut Steinberger, Berlin-Heidelberg-New York 2002.

W. Gontarski, S. Hambura, Roszczenia odszkodowawcze obywateli niemieckich wobec Polski. Błędy polityczne i prawne, [w:] „Gazeta Sądowa“ lipiec-sierpień 2004 r.

J. Górecki, Status prawny nieruchomości pozostawionych przez osoby wyjeżdżające z Polski do Republiki Federalnej Niemiec w latach 1956–1989 [w:] W. Góralski (red.), Transfer–obywatelstwo–majątek: trudne problemy stosunków polsko-niemieckich: studia i dokumenty, Warszawa 2005.

R. Grzeszczak, Problematyka niemieckich roszczeń majątkowych w stosunkach polsko-niemieckich [w:] W. Czapliński, B. Łukańko (red.), Problemy prawne w stosunkach polsko-niemieckich u progu XXI wieku, Warszawa 2010.

Gutachten zur Rechtslage des im heutigen Polen entzogenen Privateigentums Deutscher, erstellt im Auftrag des Deutschen Bundestages von Prof. Dr. Eckart Klein, Potsdam 2005.

S. Hambura, Reparacje wojenne w stosunkach polsko-niemieckich, Warszawa 2003. Ekspertyza dostępna na: www.biurose.sejm.gov.pl/teksty_pdf_04/e-302.pdf.

M. Muszyński, Obywatelstwo osób przesiedlonych i repatriowanych z Polski a prawo międzynarodowe, [w:] W. Góralski (red.), Transfer–obywatelstwo–majątek: trudne problemy stosunków polsko-niemieckich: studia i dokumenty, Warszawa 2005.

Orzeczenie NSA w sprawie H. Rygola, z 11.09.2000r. oraz orzeczenie SN z 17.09.2001 r., [w:] D. Frey, Przesiedleńcy upominają się o obywatelstwo, RP, 16.07.2001 r.

Ch. Tomuschat, Die Vertreibung der Sudetendeutschen. Zur Frage des Bestehens von Rechtsansprüchen nach Völkerrecht und deutschem Recht [w:] „Zeitschrift für Ausländisches öffentliches Recht und Völkerrecht“ 1996, nr 56.

 

Grzeszczak, Robert, dr hab., profesor Uniwersytetu Warszawskiego, wykładał prawo europejskie i międzynarodowe na Uniwersytetach Wrocławskim i Warszawskim, a także Uniwersytecie Philipsa w Marburgu (Niemcy) i w Poczdamie (Niemcy). Autor rozprawy doktorskiej pt. Rola parlamentów narodowych państw członkowskich w Unii Europejskiej (2003) i habilitacyjnej - Władza wykonawcza w systemie Unii Europejskiej (2011) Specjalizuje się w instytucjonalnym i materialnym prawie europejskim, zwłaszcza w prawie rynku wewnętrznego UE, w prawie międzynarodowym i porównawczym prawie ustrojowym. Jest autorem kilku książek monograficznych, a także współautorem podręczników akademickich oraz komentarzy z zakresu prawa europejskiego i prawa konstytucyjnego. Wybrane publikacje: Globalna rola Europy oraz Wspólna Polityka Zagraniczna i Bezpieczeństwa – od słów do rzeczywistości // Global Role of Europe and Common Foreign and Security Policy – from words to reality, the Natolin European Centre; The Multi-level and Polycentric  European Union, Berlin-Münster-Wien-Zürich-London 2012; Władza wykonawcza w systemie Unii Europejskiej, Warszawa 2011.