Wojciech Browarny

Śląsk w literaturze polskiej po 1945 roku

Śląsk w literaturze polskiej po 1945 roku

Okładka książki Joanny Konopińskiej, Tamten wrocławski rok. Copyright by Wydawnictwo Dolnośląskie 1987

Najbardziej popularne po 1945 r. wyobrażenia Śląska literatura polska przejęła z tradycji pozaborowej i okresu międzywojennego. Były to wizje ukształtowane przez twórców poezji i powieści o tematyce historycznej oraz mity cywilizacyjne typowe dla literatury pozytywistycznej i nowoczesnej. Te pierwsze wywodziły się jeszcze z romantycznego paradygmatu kultury polskiej, przypisującego narracji o dziejach rolę wiodącego dyskursu tożsamości zbiorowej (→ romantyzm), który geopolitycznym dążeniom peryferyjnego, niesuwerennego i pozbawionego w XIX w. własnego państwa narodu nadawał historyczne uzasadnienie. Kiedy po I wojnie światowej, konfliktach granicznych, powstaniach śląskich i plebiscycie przemysłowy obszar Górnego Śląska (nazywany przez Niemców Ostoberschlesien) oraz inne zachodnie i północne terytoria znalazły się w granicach odrodzonej Polski, symbolicznej polonizacji tych ziem i ich przeszłości służyła przede wszystkim „narracja piastowska”, dzięki której stawały się one polskimi  „Ziemiami Odzyskanymi” (→ Ziemie Odzyskane). Szukanie racji do „Ziem Odzyskanych” w przeszłości wynikało z historiozoficznej wizji narodu, stworzonej w czasie zaborów, w której „»to, co własne« jest tym, co historycznie usprawiedliwione” (Joachimsthaler 2009, 499). Na podstawie tej metahistorii ceremonię zaślubin Polski z Bałtykiem w 1920 r. można było oficjalnie nazwać „odzyskaniem morza polskiego”, a zajęte w 1938 r. przez polskie wojsko Zaolzie – „Ziemiami Odzyskanymi”. Sytuacja w znacznie większej skali powtórzyła się po 1945 r., gdy niemal cały Śląsk oraz znaczna część Prus i Pomorza Bałtyckiego jako ziemie powracające do „macierzy” zostały włączone w obręb państwa polskiego.

Tej narracji od końca XIX w. towarzyszyły etniczno-kulturowe pojęcie narodu i projekt cywilizacyjnego postępu, stanowiące fundament nowoczesnej wizji państwa narodowego, której realizacja rozpoczęła się wraz z odzyskaniem niepodległości i trwała przez kilka następnych dziesięcioleci. Literatura i publicystyka – podobnie jak narodowo-demokratyczna, a później komunistyczna propaganda – podtrzymywały w tym czasie obraz rdzennie polskiego Śląska, przy czym głównymi argumentami na rzecz jego polskości były etniczno-religijna tożsamość autochtonów i piastowska przeszłość. Na przełomie XIX w. i XX w. proza pozytywistyczna, m.in. nowele oraz powieści Aleksandra Świętochowskiego i Artura Gruszeckiego, rozpowszechniała obraz górnośląskiego robotnika, socjalnie zbliżonego do polskiego proletariatu, ale postrzeganego jako „obcy” ze względu na różnice obyczajowe i odmienną przynależność państwową względnie identyfikację polityczną. To stereotypowe wyobrażenie łączyło często uznanie dla zawodowej solidności śląskiego ludu z przeświadczeniem o jego kulturowej niższości („gbur”) i obcości („prusactwo”) (Notkowski 1999).

Już w okresie międzywojennym ziemie zachodnie były postrzegane jako szansa na społeczno-industrialną przemianę kraju, który w przemysłowym tyglu Śląska miał się przeobrazić w militarną i gospodarczą potęgę Europy Środkowej. Jednocześnie ziemie te traktowano niemal jak zależne terytorium kolonialne, dostarczające surowców i siły roboczej, systematycznie polonizowane i pozbawiane rzeczywistej odrębności kulturowej. Mimo formalnej autonomii, województwo śląskie wraz z umocnieniem się dyktatury sanacyjnej zostało podporządkowane politycznej i ekonomicznej władzy metropolii. Tak w mowie potocznej, jak i dyskursie publicznym okolice Katowic – peryferyjna, ale najważniejsza, z ówczesnej polskiej perspektywy, część Śląska – stały się reprezentacją całego rozległego regionu. Ta synekdocha umocniła się jeszcze po 1945 r., gdyż podział administracyjny w pierwszych powojennych latach zachował przedwojenne nazewnictwo, ale również dlatego, że poza najbardziej rodzimym wschodnim fragmentem Śląska jego wyobrażenia w kulturze polskiej powstały w oderwaniu od tradycji lokalnej. Nowi mieszkańcy centralnych i zachodnich obszarów Śląska w większości nie odczuwali z nim więzi (→ poniemieckość), identyfikując się raczej z ojczyzną w znaczeniu ideologicznym i ogólnonarodowym. Nie postrzegali siebie jako wspólnoty regionalnej, ale spontanicznie lub pod wpływem perswazji politycznej uznawali tożsamość narodową za jedyną, uważając tym samym śląskość za relikt kultury ludowej czy efekt germanizacji pierwotnie słowiańskiego etnosu.

Komunistyczne władze, legitymizując pojałtański kształt terytorialny kraju i zachęcając do osadnictwa na „Ziemiach Odzyskanych”, tak manipulowały ich publicznym obrazem, aby zatrzeć kulturową swoistość (po)niemieckiego dziedzictwa, a równocześnie wyeksponować zagrożenie wynikające z niemieckich roszczeń do terenów nad Odrą i Bałtykiem. Jednocześnie, weryfikując tożsamość autochtonów, sięgnęły w pierwszej kolejności po kryteria etniczno-religijne (polskojęzyczni katolicy). Uważano bowiem, że „polskość ziem odzyskanych jest nierozłącznie związana z katolicyzmem” – tak sądził m.in. Władysław J. Grabski, doradca naukowy Ministerstwa Ziem Odzyskanych (Strauchold 2001, 78-79), a Zdzisław Hierowski i Zbyszko Bednorz opierali „polonizację duchową” Śląska na „zaszczepianiu katolicyzmu” (Zybura 1999, 16). W efekcie doprowadzono do wykorzenienia kluczowych dla Nadodrza i Prus tradycji protestanckich. Tropienie i oswajanie tych zatartych śladów obcej przeszłości okazało się z czasem jednym z ważniejszych zagadnień polskiej literatury na Śląsku i innych obszarach poniemieckich. Jednak w pierwszych powojennych dekadach dominował w niej obraz regionu jako zadania dla osadników lub pola starcia żywiołu polskiego (tj. słowiańskiego) z niemieckim oraz, znacznie rzadziej, historycznego „pomostu” między Polską a Europą Zachodnią.

Miarodajny dla ideowych przemian w powojennej literaturze polskiej był propagowany w niej wizerunek Niemca. Jego pozaborowy obraz jako nieludzkiego ciemiężcy i zarazem niegodnego krętacza dominował w latach 40. zarówno w popularnej powieści piastowskiej, jak i w prozie o tematyce okupacyjnej, powstańczej, produkcyjnej i osadniczej. Na początku kolejnej dekady, tj. po powstaniu NRD w 1949 r. i zawarciu Układu Zgorzeleckiego w 1950 r. został on dopełniony równie ideologicznymi wyobrażeniami „porządnego Niemca” i „mostu przyjaźni” na Odrze, symbolizującymi partnerstwo socjalistycznych narodów pod hasłem internacjonalizmu. Niebawem w takich powieściach o Śląsku i Wrocławiu, jak Mądre zioła Wojciecha Żukrowskiego (1951), pojawiły się obydwa typy bohatera. Aby dostrzec w Niemcach po prostu ludzi, trzeba było mieszkać z nimi w jednym mieście i domu, a w takiej sytuacji znaleźli się liczni mieszkańcy „Ziem Odzyskanych”, którzy jednak dopiero z perspektywy lat – jak protagonista Najtrudniejszego języka świata Henryka Worcella (1965) – rozliczali się z poznawczym i moralnym sensem tego doświadczenia. Po 1956 r., mimo antagonistycznej propagandy ekipy Gomułki, pojawiły się w polskiej literaturze nawet ślady empatii dla wypędzonych Niemców, najczęściej ze strony repatriantów, którzy jak bohaterowie Ulicy czterech wiatrów Aleksandra Baumgardtena, osadnicy w Gliwicach, także doświadczyli tragedii utraty stron rodzinnych lub przymusowej migracji: „Człowiek sam zaznał tułaczki, to i zrozumienie ma dla cudzej bidy” (Baumgardten 1967, 304). Ten motyw zadomowił się w literaturze polskiej dopiero w latach 90., po upadku komunizmu, ale w drugim obiegu występował już pod koniec poprzedniej dekady, na przykład w opowiadaniach Mirosława Jasińskiego i Mirosława Spychalskiego z tomu Opowieść heroiczna.

Śląsk jako najbardziej zurbanizowany i uprzemysłowiony oraz zamieszkany przez największą liczbę autochtonów region „Ziem Odzyskanych” budził w drugiej połowie lat 40. szczególne zainteresowanie pisarzy, dziennikarzy, krytyków literackich i organizatorów życia kulturalnego. Był wprost nazywany „dzikim Zachodem” lub „ziemią obiecaną”. „Śląsk był krainą – fascynacją. Prowincją – jak można by wnioskować z niektórych wypowiedzi – nieomal baśniową, a w każdym razie wielką obietnicą, gwarancją pewnego osiągnięcia przez Polskę bogactwa, zatem i powodzenia jej mieszkańców” (Strauchold 2003, 128-129). To wyobrażenie wynikało po części z przedwojennego wizerunku województwa śląskiego jako industrialnego serca przyszłej nowoczesnej Polski, obiecującego społeczno-gospodarczy „cud nad Odrą” (określenie przypisywane Eugeniuszowi Kwiatkowskiemu; zob. Nawrocki 1969, 86), ale głównie z propagandy władz komunistycznych po 1945 r., które prowadząc politykę faktów dokonanych, usiłowały szybko zaludnić i zagospodarować nowe terytoria na północy i zachodzie kraju. Jednym z ważniejszych publicystów zaangażowanych w ten proces był Edmund Osmańczyk, rodowity Dolnoślązak. Na łamach wpływowego wśród liberalnej i lewicowej inteligencji tygodnika „Odrodzenie” obiecywał w kwietniu 1945 r.: „Cóż, że dziś pobojowisko. Ale nasze. Możemy tu cuda zrobić. Każdy, kto ma myśli jasne i silne ręce wyrośnie tu na swoją miarę. A znasz, bracie, swoją miarę? Myślę, że nie. Bo miarę ludzką poznaje się tylko tam, gdzie jest pracy bez miary. Takim krajem jest polska ziemia nad Odrą i Nisą” (Osmańczyk 1945, 1). Można zauważyć, że w piśmiennictwie pierwszych lat powojnia problemy ostatecznej przynależności Śląska do „macierzy” i jego polonizacji oraz pracy zbiorowej przy odbudowie zniszczeń wojennych i organizacji życia osadników szły niemal zawsze w parze, tworząc stały ideologem. Jego istotnym składnikiem było poczucie przełomu w historii narodu, którego dzieje tym razem – jak pisano w tytule wyraźnie propagandowej antologii Zachodem poszły dzieje – „poszły” Zachodem (Nawrocki, Wasilewski 1970). Mieczysław Wionczek w reportażu z Legnicy sygnalizował konieczność odbudowy ziem zachodnich, traktując ją jako równie pilną co odbudowa stolicy. Wionczek argumentował, że „tam w Warszawie Polska jest, a tu na Śląsku ma być”, oraz podkreślał, że „stawka jest olbrzymia, może jedna z największych w naszych dziejach” (Wionczek 1945, 5). Historyczność chwili akcentował w swojej publicystyce także Kazimierz Wyka, który za Tadeuszem Kudlińskim zachęcał polskich pisarzy do odbycia miesięcznego stażu na „Ziemiach Odzyskanych”, chwaląc za literackie zainteresowanie nimi Wojciecha Żukrowskiego i Tadeusza Różewicza (Wyka 1947, 1). Krytyk miał na myśli reportażową wyprawę Różewicza, który w 1947 r. przepłynął z Gliwic do Szczecina na odrzańskiej barce. Młody poeta i dziennikarz opisał w reportażu Most płynie do Szczecina nie tylko autochtonów, osadników i zmieszane głosy ich dzieci na ulicach Opola, ale wykreował też wyobrażenie przyszłej jednolitej kulturowo wspólnoty mieszkańców Nadodrza. Jednym z najważniejszych źródeł ich zbiorowej identyfikacji miała być narodowa literatura i historia.

Po 1956 r. wyidealizowany lub ocenzurowany obraz polonizowania „Ziem Odzyskanych” zaczął się komplikować, a chociaż oficjalnie nie kwestionowano geopolitycznych aksjomatów PRL-u, tematem ówczesnej prozy były m.in. konflikty osadników i autochtonów, nadużycia wobec Niemców, powojenna dewastacja i szaber ich materialnego dziedzictwa (→ inskrypcje). Krytyczny obraz zbiorowego życia w regionie współtworzyły np. opowiadania Henryka Worcella, szkice Zbigniew Kubikowskiego, a także powieści Elżbiety Drzewińskiej, Tadeusza Mikołajka i Stanisława Grochowiaka. Koniec lat 50. i lata 60. przyniosły też kryzys mitologii nowoczesności, filozoficzną refleksję nad industrializacją i urbanizacją oraz poszukiwania autentyzmu na marginesie życia społecznego. Śląskie przemysłowe miasto (np. Gliwice, a później Wałbrzych), w literaturze polskiej dotąd obrazowane raczej w konwencji postępu cywilizacyjno-technologicznego, zaczęto przedstawiać jako nieprzyjazne „czarne miasto” lub gorszą stronę wspólnej przestrzeni, np. w prozie i szkicach T. Różewicza oraz w społecznych reportażach publikowanych na łamach wrocławskich tygodników „Nowe Sygnały” i „Odra”. To aksjologiczne przesunięcie świadczyło, po pierwsze, o demitologizacji (czy też formowaniu się anty-mitu) Śląska, po drugie natomiast – o symbolicznej inkorporacji regionu, który stracił rangę szczególnie obiecującego, niezwykłego, ciągle enigmatycznego i niepewnego nabytku na pograniczu, a w kontekście rodzącej się świadomości postindustrialnej i ekologicznej stał się także symbolem negatywnych konsekwencji uprzemysłowienia kraju oraz związanych z tym procesem przemian społeczno-obyczajowych.

O ile dla powojennej wizji „cudu nad Odrą” pisarze znajdowali populistyczny wyraz w scenach industrialnego krajobrazu – na przykład Adam Włodek rozpoczynał wiersz Ze Śląska 1945 słowami: „Kominy, wielkie wrzeciona, owite dymem” (Włodek 1947, 5) – o tyle „zadatki na nowy i przyszły typ Polaka” na Śląsku (Wyka) były albo niewyraźne, albo ideologicznie kontrowersyjne. Ten drugi przypadek przytrafił się twórcom jeleniogórskim, którzy w 1947 r. w deklaracji ideowej Zjazdu Pisarzy Polskich Ziemi Sudeckiej ogłosili literacki projekt „Polaka sudeckiego”, zakładający utwierdzanie na „Ziemiach Odzyskanych” polskiej tożsamości przy jednoczesnym powiązaniu jej z miejscową historią, kulturą i naturalną przestrzenią (Nowosielska-Sobel 2007). Zdecydowanym przeciwnikiem tej idei był wybitny znawca literatury Górnego Śląska, Zdzisław Hierowski, który zwalczał na łamach katowickiej „Odry” rzekomy separatyzm sudeckich pisarzy. Śląsk i jego mieszkańcy mieli się stać po 1945 r. integralną częścią monolitycznego narodu, dlatego też autochtoni musieli się poddać polonizacji (nazywanej weryfikacją) albo wyemigrować, a polscy osadnicy z różnych stron kraju i Europy stopić w jednolitą wspólnotę bez regionalistycznych odrębności. Tymczasem region ten był po wojnie społecznym i kulturowym tyglem, w którym, jak w znanym wierszu Różewicza Dzień w Gliwicach w roku 1945 (tom Uśmiechy z 1955 r.), „cud” rodzącej się polskości nie ma rangi ideowego principium, ale wymiar pospolitego, nieograniczonego jeszcze żadnymi wyższymi zasadami życia.

Autentycznym opisem tego tygla są pamiętniki i dzienniki, zwłaszcza te pisane w latach 40., ale opublikowane kilka dekad później. Tego typu zapiski prowadziła, obok tak znanych autorów jak Maria Dąbrowska, Anna Kowalska i Hugo Steinhaus, także Joanna Konopińska, studentka historii, która przyjechała do Wrocławia 10 czerwca 1945 r. Mimo że autorka Tamtego wrocławskiego roku pochodziła z nieodległej Wielkopolski, cechą śląskiej metropolii w jej dzienniku jest kulturowa obcość krajobrazu i niemieckich mieszkańców miasta, która poza jego materialną degradacją jest w opinii autorki główną przeszkodą w procesie zadomowienia się w nowym miejscu. Jeszcze w sierpniu następnego roku pobyt we Wrocławiu Konopińska gorzko nazwała „życiem wśród Niemców, bandytów i szczurów” (Konopińska 1987, 47). Ci pierwsi w większości wkrótce wyjechali, ale rodząca się społeczność wrocławian nie stwarzała bynajmniej poczucia familiarności. „Straszna mieszanina ludzi” była widoczna i słyszalna w każdym miejscu publicznym, na przykład w kościele, gdzie – jak pisze autorka dziennika – ksiądz „mówił z miękkim wileńskim akcentem, organista Niemiec grał melodie nie znanych mi pieśni, wierni śpiewali kolędy, każdy trochę inaczej. Moja sąsiadka w ławce z prawej strony zaciągała po lwowsku, a za mną jakiś Ślązak wymawiał słowa kolędy twardym, szorstkim głosem” (Konopińska 1987, 139). Także najgłośniejsza wrocławska powieść tamtych lat, Uliczka klasztorna (1949) A. Kowalskiej, rozpoczyna się językowym nieporozumieniem sąsiadów, nowych polskich mieszkańców Wrocławia. Tej społecznej różnorodności reportażyści ani powieściopisarze, ani nawet autorzy dzienników i kronik pisanych do szuflady w latach 40. nie uznawali bynajmniej za wartość, chętniej wyobrażając sobie, że w przyszłości tymczasowa „republika mieszańców” (Jacek Łukasiewicz) zmieni się w jednokulturowy naród. Nadodrze jako część Polski miało w ich ujęciach spełniać raczej założenia endeckiej wizji państwa i narodu, nawet jeżeli na razie przeczyła jej rzeczywistość. Konflikt ideologia – doświadczenie jest widoczny na przykład w powieści Leszka Golińskiego Ulica siedmiu kół, w której Wrocław „jako wieża Babel naszych czasów” (mieszanina „wszystkich języków świata”) mógłby przeobrazić się w oryginalną wspólnotę kulturową, ale pozostaje zaledwie subiektywną wartością przeżyciową jednostki, jej niezapomnianym i jednorazowym doznaniem (Goliński 1959, 15).

Topos społecznej mieszaniny występuje w wielu opowieściach i reportażach, których akcja toczy się na Śląsku. Największą „wieżą Babel” regionu był oczywiście Wrocław, ale również w innych miastach i miejscowościach obok autochtonów i napływowej ludności polskiej znaleźli się Niemcy, Czesi, Ukraińcy, Romowie, Grecy i Żydzi, a w ośrodkach przemysłowych reemigranci z Francji, Belgii i Niemiec. Takie wyobrażenie lokalnej społeczności pojawia się w literaturze polskiej od powojennej prozy Anny Kowalskiej po współczesne powieści Joanny Bator oraz reportaże Jacka Antczaka i Filipa Springera. Nawet w socrealistycznych „produkcyjniakach”, jak Ludzie z węgla (1950-1953) Niny Rydzewskiej czy Pokład Joanny (1950) Gustawa Morcinka, mimo uprzywilejowania w nich tematu pracy kolektywnej i genealogii ruchu robotniczego, kulturowo-językowa różnorodność Śląska została wyraźnie zaznaczona. Morcinek przedstawił to zjawisko także w powieści Victoria (1959), opisując w niej nie tylko wałbrzyskich górników, ludzi o zróżnicowanym pochodzeniu etnicznym i regionalnym, ale także niedawne konflikty narodowościowe na terytoriach pogranicznych, takich jak Galicja Wschodnia, Opolszczyzna i Zaolzie. Zgodnie z ówczesną polityką pamięci powstania śląskie potraktowane zostały w Victorii przede wszystkim jako jednoznaczne walki narodowowyzwoleńcze, prowadzone przez polski lud Górnego Śląska przeciwko niemieckiej dominacji, a problem aneksji Zaolzia pisarz złagodził sugestią wspólnej pracy Czechów i Polaków na rzecz socjalistycznej rzeczywistości. Kopalnia „Victoria” i Wałbrzych w powieści Morcinka jako „biblijno wieża Babel” [pis. oryg.] nie są wolne od konfliktów na tle narodowościowym, ale ich źródłem jest przeszłość: niemiecki nacjonalizm i międzywojenna polska polityka wobec Żydów i Ukraińców. Temat środowiska górniczego podejmowali również autorzy sag rodzinnych Górnego Śląska i Zagłębia Dąbrowskiego (Jan Baranowicz, Jan Pierzchała, Maria Klimas-Błahutowa), przedstawiając skomplikowane dzieje wschodniego pogranicza regionu w XX w.

Chociaż idea konfliktu polsko-niemieckiego, trwającego od piastowskich początków państwa do współczesności, i wyobrażenie ziem zachodnich jako słowiańskiego przedmurza sięgają korzeniami romantyzmu, to ich najpełniejszą literacką realizacją była polska powieść historyczna od schyłku XIX do drugiej połowy XX w. W takich dziełach, jak Pogrobek Józefa Ignacego Kraszewskiego, pogranicze słowiańsko-germańskie w średniowieczu jest areną walk zbrojnych i zarazem degeneracji polskich elit oraz proletaryzacji ludu, procesów zachodzących – zwłaszcza na Śląsku – pod wpływem niemieckiej ekspansji na Wschód, która w tej powieści przynosi ze sobą polityczne okrucieństwo i moralne zepsucie. Nie licząc utworów wybitnych, na przykład narracji historycznych Jarosława Iwaszkiewicza czy Teodora Parnickiego, ten sposób postrzegania dziejów ziem zachodnich utrzymał się do lat 50. i 60. XX w., m.in. w popularnych powieściach Karola Bunscha Zdobycie Kołobrzegu i Psie Pole. Kwestia ideologiczna stanowi w nich zespolenie obrazu wczesnofeudalnych napięć społecznych z narodową racją stanu, która polega na utrzymaniu obecności państwa polskiego nad Odrą i Bałtykiem, a kluczowa dla osiągnięcia tego celu jest przemiana plemiennej tożsamości Ślężan (u Bunscha to już Ślązacy), Dziadoszan i innych wspólnot regionalnych w identyfikację ogólnonarodową. Fundamentem historycznej racji Polski do tych terenów jest pojęcie rdzenności ich słowiańskich mieszkańców, tworzących nie tylko polityczną (państwową), ale przede wszystkim językowo-kulturową wspólnotę. Ten aksjomat był właściwie niepodważalny w ówczesnej prozie historycznej i eseistyce, chociaż już w latach 60. wydawał się niektórym krytykom szczególnie szkodliwy dla literatury o tematyce regionalnej, popadającej w dydaktyczne i historiozoficzne uproszczenia (Kubikowski 1965, 123). Oficjalnie nie naruszała tego aksjomatu także koncepcja Śląska jako „pomostu”, łączącego Polskę z Europą Środkową i Zachodnią, rozwijana w esejach biograficznych Tadeusza Mikulskiego Spotkania wrocławskie (1950) oraz późniejszych o ćwierć wieku szkicach Zbigniewa Zielonki Śląsk: ogniwo tradycji. Rozważania o historii i kulturze, publikowanych w opolskiej prasie. Eseiści ci kształtowali obraz przeszłości regionu jako kulturowo-cywilizacyjnego „pasażu” („bramy” lub „drogi”), przestrzeni otwartej na wpływy polskie, czeskie i niemieckie, niejako przenosząc na drugi plan polityczne pytanie „kto tu był pierwszy”. Za ich zasługę należy uznać także upowszechnianie wiedzy o geograficznej rozległości i „płynności” granic Śląska, sprzecznej z jego popularnym polskim wyobrażeniem ukształtowanym po 1918/20 r. Znakomitą kontynuacją tego pisarstwa były w latach 90. eseje Henryka Wańka, Andrzeja Zawady czy Romualda Łuczyńskiego, autorów podkreślających uniwersalizm i różnorodność lokalnego dziedzictwa. Historię Śląska jako regionu europejskiego, którego konstytutywną cechą od średniowiecza była wielokulturowość, a w czasach nowożytnych religijny dysydentyzm, opisywali też niektórzy powieściopisarze. Tacy twórcy, jak Władysław Jan Grabski i Jadwiga Żylińska rekonstruowali ten uniwersalizm na fundamencie wspólnoty chrześcijańskiej, nadrzędnej wobec tożsamości etnicznej. Biorąc pod uwagę to, że jednym z głównych kryteriów powojennej weryfikacji autochtonów było wyznanie, co prowadziło do uprzywilejowania katolików kosztem m.in. polskojęzycznych luteran, to personalizm tej prozy świadczy o moralnej i kulturowej refleksji jej autorów nad zdominowaną przez nacjonalistyczną metahistorię tradycją ziem zachodnich. Konkretny portret śląskich (cieszyńskich) luteran w literaturze jest dziełem Jerzego Pilcha, który, szkicując najnowsze dzieje tej kulturowo-religijnej wspólnoty, przedstawił przede wszystkim jej współczesne obyczaje, mentalność i język. Konflikty i problemy religijne Śląska opisywali również Henryk Waniek (Sprawa Hermesa), Andrzej Sapkowski (trylogia husycka), Małgorzata Lutowska (Powierzony klucz. Opowieść o niezwykłych losach protestantów na Dolnym Śląsku) i Jakub Czarnik (Pan Samochodzik i... Biblia Lutra), dowodząc, że jest to możliwe w powieści zarówno teologiczno-filozoficznej, jak i fantasy, obyczajowej oraz kryminalno-przygodowej. Atutem tych tekstów jest poszerzenie konwencji religijnej w literaturze polskiej o tematy i style, które pomijała poezja metafizyczna, powieść katolicka i personalistyczna eseistyka.

Koniec PRL w 1989 r. nie oznaczał bynajmniej schyłku Polski jako państwa unitarnego i scentralizowanego, doprowadził jednak do upodmiotowienia mniejszości narodowych, grup etnicznych i środowisk prowincjonalnych. Tej ustrojowej transformacji towarzyszył proces rewizji pamięci zbiorowej, dotąd selektywnej lub ideologicznie zafałszowanej. Bohaterami dzieł literatury polskiej, których autorzy podejmowali problemy najnowszej historii, znowu stali się Ślązacy, Mazurzy i Kaszubi oraz mieszkający w Polsce Niemcy i Czesi, rzec można – ludzie raz jeszcze „odzyskani” („ludźmi odzyskanymi” w powojennej publicystyce propagandowo nazywano m.in. autochtonów, np. w tomie studiów z 1946 r. Odzyskane ziemie – odzyskani ludzie). Tym razem jednak tłem ich losów była nie tyle narracja dziejów zbiorowych, co autobiografia lub opowieść rodzinna albo mikrohistoria w postaci lokalnej kroniki, gdyż właśnie lokalność – i konkretne umiejscowienie – traktowano jako główną przesłankę ich tożsamości. Śląsk w literaturze został tym samym „sprywatyzowany” i podzielony na Ziemię Cieszyńską Jerzego Pilcha, Gliwice Juliana Kornhausera, Opole Tomasza Różyckiego, Bielawę Huberta Klimko-Dobrzanieckiego, Nową Rudę Karola Maliszewskiego, Wrocław Piotra Siemiona, Chorzów Wojciecha Kuczoka czy Mysłowice Stefana Szymutki, które pełniły rolę nie tylko przestrzeni przedstawionej, lecz stanowiły również topograficzny klucz do zrozumienia doświadczeń jego mieszkańców. Jednym z problemów tej literatury była bowiem „prowincjonalność” Śląska, oznaczająca albo zepchnięcie go na margines narodowej – niemieckiej, czeskiej lub polskiej – historii, albo uprzedmiotowienie oraz polityczne, gospodarcze i kulturowe podporządkowanie centrum. Używając postkolonialnego instrumentarium, można powiedzieć, że autorzy takich wspomnień, szkiców i reportaży, jak Nagrobek ciotki Cili Stefana Szymutki (2001), Czarny ogród Małgorzaty Szejnert (2007), Piąta strona świata Kazimierza Kutza (2010) czy Miedzianka. Historia znikania Filipa Springera (2011), oddali głos subalterns, pospolitym świadkom losów rodziny, sąsiadów, miasta i regionu. Ten głos jest prywatny, kolokwialny, często stronniczy i nasycony partykularnymi pretensjami, ale – ponieważ tożsamość mieszkańców Śląska i jego historia zostały wchłonięte przez wielkie narracje nowoczesności – naprawdę ich własne jest tylko to, co opowiedziane jako doświadczone, praktyczne, lokalne i jednostkowe (Hooks 2008, 109-110). Ten głos – pisze Krzysztof Uniłowski – „nie chce” mitu ani logosu, aby „nie trafić w niewolę pustego, choć składającego tyle obietnic, słowa” (Uniłowski 2001, 92).

Na Śląsku częścią tej opowieści jest niemiecka i czeska przeszłość regionu, która przecina się z polską historią. Literatura po 1989 r. jest więc w znacznej mierze próbą stworzenia takiej symboliczno-kulturowej przestrzeni, która nie zacierając odmiennych tradycji, łączyłaby jego dawnych i dzisiejszych mieszkańców ponad nowoczesnymi podziałami. „Bardzo mi zależało – napisała autorka Domu dziennego, domu nocnego o swojej powieści – żeby ta książka była zrozumiała dla innych, dla sąsiadów zza czeskiej granicy i dla Niemców, sąsiadów sprzed wojny” (Tokarczuk 2012, 135-136). Ta przestrzeń opiera się z jednej strony na intelektualnym i cywilizacyjnym dziedzictwie Śląska, zwłaszcza jego zachodniej części, które jest źródłem fascynacji takich pisarzy jak Olga Tokarczuk, Marek Krajewski, a także H. Waniek czy A. Zawada, i, z drugiej, na biografii lub pamięci rodzinnej. Kreowane w ich tekstach metafory tożsamości (np. „Bresław” Zawady, „niskie łąki” Siemiona i „nieskończenie wielkie pogranicze” Tokarczuk) zrywają z „rdzennością” i „monolitycznością”, cechującymi nacjonalistyczny dyskurs ziem zachodnich, a podkreślają różnorodność, otwartość oraz zmienność tożsamości migrantów i mieszkańców pogranicza, ale akcentują też wspólnotę historycznego lub społecznego doświadczenia, która może ich łączyć.

To późne odkrycie pozytywnego wymiaru wielokulturowości Śląska w polskiej literaturze wyraźnie kontrastuje z mającą stosunkowo długą tradycję pozytywną waloryzacją wielokulturowości Kresów wschodnich (→ niemiecki Wschód). O ile wielokulturowość „Ziem Zachodnich” (gdzie dominowali „oni”) postrzegana była przez kilkadziesiąt lat jako zagrożenie, etniczną różnorodność Kresów wschodnich, gdzie Polacy-katolicy (czyli „my”) stanowili grupę dominującą, traktowano jako zjawisko kulturotwórcze. W etnicznej i religijnej różnorodności obszarów zachodnich oraz terytorialnej ekspansji Niemiec i ich polityki narodowościowej upatrywano natomiast ryzyka proletaryzacji, konwersji lub wynarodowienia. Zachód przedstawiano zatem w mitycznej optyce „tysiącletniego zmagania” (Wojciechowski). Ziemie wschodnie z kolei, zgodnie z ziemiańsko-inteligenckim mitem, często idealizowano jako ostoję narodowych obyczajów lub republikańskich tradycji Rzeczpospolitej i tolerancji dla mniejszości. Nostalgiczny dyskurs kresowych „małych ojczyzn” podejmowali w XX w. Jerzy Stempowski, Stanisław Vincenz, Józef Wittlin, Tadeusz Konwicki, Andrzej Kuśniewicz i in. Tej asymetrii sprzyjał fakt, że o ile dziedzictwo Kresów także po 1945 r. należało do kanonu kultury narodowej, o tyle istotny z polskiej perspektywy historyczny dorobek Śląska i innych „Ziem Odzyskanych” był ignorowany poza kręgiem specjalistów albo znany tylko powierzchownie. Językowo-kulturowe kryteria sprawiły, że niemiecka i czeska literatura o tematyce śląskiej była (i jest) na ogół wykluczana z kanonu regionalnego, nadal zarezerwowanego dla tekstów polskojęzycznych lub utworów pisanych dialektem górnośląskim.

Trudne do przecenienia korzyści cywilizacyjne i gospodarcze, uzyskane przez polskie państwo i społeczeństwo w związku z powojenną zmianą granic, były dyskontowane nie tylko realną stratą terenów oraz państwowego i prywatnego majątku na Kresach wschodnich, ale również poczuciem wywłaszczenia z narodowego dziedzictwa. Literatura i publicystyka po II wojnie światowej w zależności od koniunktury politycznej i ograniczeń cenzuralnych albo afirmowała polską obecność nad Odrą i Bałtykiem, albo potęgowała nostalgię za ziemiami zagarniętymi przez ZSRR, tworząc ambiwalentny obraz Nadodrza, Pomorza i Mazur jako gorszej „Polski z ruskiej ręki” (W. Grabkowski) oraz mitologię kompensacyjną, np. wyobrażenie Gliwic lub Wrocławia jako przeniesionego na zachód Lwowa (w różny sposób do tej mitologii odwoływali się m.in. Pruszyński, Kowalska, Różewicz, Zagajewski, Siemion, Krajewski).

Tej ambiwalencji odpowiadały problemy z tożsamością regionalną nowych mieszkańców Śląska, którzy, mimo różnic kulturowych, powszechnie akceptowali swoją ideologiczną polskość, ale poza oficjalnymi deklaracjami raczej nie identyfikowali się ze śląskością. Tak w mowie potocznej, jak i dyskursie publicznym pojęcie Śląska zawężone zostało bowiem do śląsko-małopolskiego pogranicza. Cechami konstytutywnymi śląskości stały się robotnicze i powstańcze tradycje oraz folklor, spreparowany na użytek kultury masowej (państwowego przemysłu kulturowego), a stan ten utrwalił podział administracyjny państwa. Śląskość w PRL-u nie uzyskała statusu tożsamości regionalno-obywatelskiej, ale pozostała przede wszystkim kategorią etniczną lub klasową, a Śląsk jako wyobrażenie przestrzeni trwale skojarzono z typowym krajobrazem industrialnym, co prawda przetworzonym symbolicznie w „małą ojczyznę” (np. w dziełach G. Morcinka), lecz pozbawionym tej rangi ogólnonarodowej, co Kresy wschodnie, Kraków czy Warszawa. Z tych m.in. powodów w drugiej połowie XX w. legniczanie czy wrocławianie nazywali Ślązakami autochtoniczną ludność okolic Katowic, a nawet Sosnowca, nie uznając tego określenia ani za własne, ani za nobilitujące. Alternatywą tego wzorca identyfikacji była śląskość rozumiana jako integralna część monolitycznej polskości albo (dolno)śląskość jako tożsamość „słaba”, niejednolita, tutejsza i zarazem obca, podszyta lokalną odmiennością, a z polonocentrycznej perspektywy ideologicznie podejrzana.

Kulturotwórczy potencjał Śląska ujawnił się dopiero w ostatnim dwudziestoleciu, gdy wielokulturowość i pograniczność tego regionu oraz społeczna otwartość jego mieszkańców zaczęły reorganizować identyfikację zbiorową Ślązaków, to znaczy, stały się istotnymi składnikami obrazu „który tworzy określona zbiorowość i z którym utożsamiają się jej członkowie” (Assmann 2008, 146). Literatura odegrała w tej przemianie znaczącą rolę. Pisarze tacy jak Olga Tokarczuk, Andrzej Sapkowki, Marek Krajewski, Henryk Waniek czy Filip Springer, przekraczając ograniczenia etnocentrycznego postrzegania historii, poszerzyli kanon lokalnej pamięci kulturowej, włączając do niej m.in. światopogląd dawnego mieszczaństwa i jego styl życia, czeskie i niemieckie reformy religijne, związki gospodarcze, administracyjne i naukowe między Pragą i Berlinem a Wrocławiem, pruskie pojęcia prawne i państwowe, a wreszcie życie codzienne prowincji. Tak zrekonstruowana śląskość nie powinna unieważnić oryginalnej genealogii mieszkańców współczesnego Śląska (opisywanej w literaturze i serio, i przewrotnie, jak na przykład w poemacie Dwanaście stacji Tomasza Różyckiego), ale może skutecznie rywalizować z – ciągle żywymi – nacjonalistycznymi lub populistycznymi wyobrażeniami na temat ich tożsamości (historycznej, terytorialnej, politycznej i kulturowej), które upowszechniły się w okresie międzywojennym i czasach PRL-u. Nowe wyobrażenie śląskości sprzyja bowiem rewindykacji pojęcia i wartości regionu jako wspólnej przestrzeni symbolicznej kilku kultur narodowych, nieredukowalnej jednak do żadnej z nich.

 

Bibliografia

J. Assmann, Pamięć kulturowa. Pismo, zapamiętywanie i polityczna tożsamość w cywilizacjach starożytnych, przeł. A. Kryczyńska-Pham, Warszawa 2008.

A. Baumgardten, Ulica czterech wiatrów, Katowice 1967.

L. Goliński, Ulica siedmiu kół, Poznań 1959.

B. Hooks, Margines jako miejsce radykalnego otwarcia, przeł. E. Domańska, [w:] „Literatura na Świecie” 2008, nr 1/2.

J. Joachimsthaler, Wielokrotnie wyobrażona prowincja. Śląsk między wizją a rzeczywistością, przeł. N. Żarska, [w:] W. Kunicki (red.), Śląsk. Rzeczywistości wyobrażone, Poznań 2009.

J. Konopińska, Tamten wrocławski rok 1945 – 1946. Dziennik, Wrocław 1987.

Z. Kubikowski, Bezpieczne małe mity, Wrocław 1965.

W. Nawrocki, Trwanie i powrót. Szkice o literaturze Ziem Zachodnich, Poznań 1969.

J. Nowosielska-Sobel, „Czy istnieje Polak sudecki?” Z problemów kształtowania się tożsamości zbiorowej ludności Dolnego Śląska na przykładzie Ziemi Jeleniogórskiej w latach 60. XX w., [w:] J. Nowosielska-Sobel i G. Strauchold (red.), Dolnoślązacy? Kształtowanie tożsamości mieszkańców Dolnego Śląska po II wojnie światowej, Wrocław 2007.

A. Notkowski, Robotnik polski schyłku XIX wieku – postawy wobec rzeczywistości (Kilka migawek z literatury lat 70.–90.), [w:] J. Maciejewski (red.), Przemiany formuły polskości w drugiej połowie XIX wieku, Warszawa 1999.

Odzyskane ziemie – odzyskani ludzie. Ze współczesnych zagadnień Ziem Odzyskanych, Poznań 1946.

E. Osmańczyk, Na pobojowisku, [w:] „Odrodzenie” 1945, nr 20.

W. Ratajczak, Słowiańsko-germańskie pogranicze kulturowe w powieści Józefa Ignacego Kraszewskiego „Pogrobek”, [w:] W. Ratajczak i T. Sobieraj (red.), Europejskość i rodzimość. Horyzonty twórczości Józefa Ignacego Kraszewskiego, Poznań 2006.

M. Smolorz, Śląsk wymyślony, Katowice 2012.

G. Strauchold, Autochtoni polscy, niemieccy czy… Od nacjonalizmu do komunizmu (1945-1949), Toruń 2001.

G. Strauchold, Myśl zachodnia i jej realizacja w Polsce Ludowej w latach 1945-1957, Toruń 2003.

O. Tokarczuk, Moment niedźwiedzia, Warszawa 2012.

K. Uniłowski, Zamiast posłowia, [w:] S. Szymutko, Nagrobek ciotki Cili, Katowice 2001.

M. Wionczek, Problemy śląskie (Lignica, w czerwcu), [w:] „Odrodzenie” 1945, nr 32.

A. Włodek, Ze Śląska 1945, „Sygnały” 1947, nr 21, dod. „Trybuny Robotniczej”, 06.07.1947.

K. Wyka, Na linii Śląska, [w:] „Dziennik Literacki” 1947, nr 4 (38), dod. „Dziennika Polskiego”, 22-28.11.1947.

Zachodem poszły dzieje. Antologia opowiadań o Ziemiach Zachodnich, red. W. Nawrocki i A. Wasilewski, Poznań 1970.

M. Zybura, Pomniki niemieckiej przeszłości. Dziedzictwo kultury niemieckiej na Ziemiach Zachodnich i Północnych, Warszawa 1999.

R. Żytyniec, Literackie zawłaszczanie polskiego Zachodu, [w:] „Tygiel Kultury” 2005, nr 7/9.