Elżbieta Opiłowska

Granica państwowa / pogranicze

Granica państwowa / pogranicze


Pogranicze polsko-niemieckie w obecnym kształcie powstało w wyniku II wojny światowej i decyzji o przesunięciu granicy Polski na zachód w celu zrekompensowania jej utraconych na rzecz ZSRR Kresów Wschodnich, podjętych ostatecznie podczas konferencji w Poczdamie w 1945 r. Specyfiką tego nowo powstałego pogranicza był fakt, że jego mieszkańców z obu stron granicy nie łączyły wcześniej relacje sąsiedzkie, nie było mieszanych małżeństw, a znajomość języka, obyczajów oraz kultury sąsiadów była znikoma. W 1945 r. niemieckie ziemie wschodnie zostały podzielone, a nową granicę polsko-niemiecką wyznaczyły rzeki Odra i Nysa Łużycka. Także niemieckie miasta, tworzące dotąd jeden organizm miejski, takie jak Görlitz, Guben i Frankfurt nad Odrą uległy podziałowi, a z ich prawobrzeżnych dzielnic utworzono polskie miasta Zgorzelec, Gubin i Słubice. Przez długie lata po wojnie Ziemie Zachodnie i Północne Polski, w komunistycznej propagandzie powojennej nazywane  „Ziemiami Odzyskanymi” (Ziemie Odzyskane), oraz kwestia uznania granicy były osią konfliktu w stosunkach polsko-niemieckich. 

Nowa powojenna granica

Szefowie rządów ZSRR, USA i Wielkiej Brytanii już na konferencji jałtańskiej w lutym 1945 r. ustalili, że wschodnia granica Polski zostanie wytyczona wzdłuż linii Curzona, w zamian za to Polska otrzyma rekompensatę w postaci ziem na zachodzie i północy. Na konferencji poczdamskiej postanowiono, że ziemie leżące na wschód od Odry i Nysy będą znajdować się pod administracją państwa polskiego aż do podpisania traktatu pokojowego z Niemcami. Ludność niemiecka z tych terenów miała zostać przesiedlona „w sposób uporządkowany i humanitarny” (→ wypędzenia). Strona niemiecka traktowała granicę z Polską jako tymczasową, natomiast władze polskie już przed konferencją poczdamską próbowały realizować tzw. „politykę faktów dokonanych”, wysiedlając Niemców z ziem, które miały być przyłączone do Polski, i tworząc polską administrację.

Już od końca roku 1944 teren późniejszego pogranicza polsko-niemieckiego był miejscem masowych transferów ludności ze wschodu na zachód i z zachodu na wschód. Tysiące Niemców przemieszczało się przez te terytoria, uciekając przez zbliżającą się Armią Czerwoną. Po okresie ucieczki nastąpiły tzw. „dzikie wypędzenia” oraz wysiedlanie Niemców zgodnie z ustaleniami konferencji poczdamskiej. Natomiast do pierwszych osadników nowo tworzących się polskich regionów pogranicza nad Odrą i Nysą należeli powracający do kraju byli robotnicy przymusowi w III Rzeszy, więźniowie obozów koncentracyjnych i obozów pracy, reemigranci z Niemiec i Francji, osadnicy wojskowi, osadnicy z Polski centralnej i południowej oraz przesiedleńcy z Kresów Wschodnich.

Po zakończeniu wojny polskie tereny pogranicza borykały się z niedoborem ludności. Akcja osiedleńcza przebiegała wolniej niż to zakładało Ministerstwo Ziem Odzyskanych z Władysławem Gomułką na czele. Ziemie Zachodnie i Północne postrzegano jako „Dziki Zachód”, gdzie panuje szaber, chaos, a Niemcy czyhają za rogiem. Natomiast po niemieckiej stronie granicy panowało przeludnienie. Przez wiele lat na niemieckie pogranicze przybywały setki wysiedleńców ze Śląska, Pomorza i Mazur. W mieście granicznym Görlitz pod koniec wojny mieszkało ok. 30 tys. osób, a już miesiąc później, pod koniec czerwca 1945 r., liczbę mieszkańców miasta i gminy szacowano na 110 tys. osób. Zniszczenia wojenne, przeludnienie oraz głód były przyczyną wielu epidemii a także wysokiej śmiertelności. Ten trudny okres został opisany we wspomnieniach i pamiętnikach wysiedleńców. Franz Scholz, niemiecki ksiądz, mieszkający na prawym brzegu Nysy, zapisał w swoim dzienniku:

Nad brzegiem [Nysy] rozgrywały się okropne sceny ubóstwa… zachodnia część Görlitz nie mogła już wchłonąć przybywających bez przerwy mas ludności. […] Każdy skrawek zieleni pokryty był ludźmi, głodującymi, zrozpaczonymi… tani towar ludzki dla grasujących nocą łowców kobiet” (Scholz 1993, 57-58). 

Nierzadko uciekinierzy i wysiedleńcy niemieccy osiedlali się bezpośrednio za granicą polsko-niemiecką, mając nadzieję na szybki powrót w rodzinne strony:

Było wielu, którzy tu, w Guben chcieli pozostać, po zachodniej stronie, bo nie wierzyli w to, że nie będą mogli powrócić. Tygodniami i miesiącami żyli w nadziei, no tak, Polacy nas wyrzucili, żeby plądrować, ale później wpuszczą nas z powrotem do naszych domów, było dużo zniszczeń, no, ale tak się nie stało. Granica była później ostateczna, nieprawdaż” (Galasiński 2002, 53-58).

Wkrótce jednak nadzieje te okazały się iluzją, a granica na Odrze i Nysie Łużyckiej już w czerwcu 1945 r. została zamknięta dla Niemców udających się w kierunku wschodnim.

Duża liczba przesiedleńców w Radzieckiej Strefie Okupacyjnej, późniejszej Niemieckiej Republice Demokratycznej, wpływała także na stanowisko Niemieckiej Partii Komunistycznej i Socjalistycznej Partii Jedności Niemiec w kwestii granicy z Polską. Naczelne kierownictwo SED przez pewien czas głosiło tymczasowość granic ustalonych na konferencji poczdamskiej, chcąc tym samym uzyskać poparcie środowiska wysiedlonych podczas wyborów w 1946 r. W RSO akcja przyjmowania uciekinierów i przesiedleńców przebiegała chaotycznie. Przybysze zza wschodniej granicy odsyłani byli często z jednej miejscowości do drugiej, gdyż nie było dla nich wolnego lokum, lub trafiali do obozu przejściowego. Podobnie jak w Polsce utworzono już w 1944 r. Państwowy Urząd Repatriacyjny do koordynacji osadnictwa na nowych ziemiach, w RSO we wrześniu 1945 r. powstała Centralna Administracja ds. Przesiedleńców (Zentralverwaltung für Umsiedler), której głównym zadaniem było nadzorowanie akcji osiedleńczej. I tak jak w przypadku Polski, gdzie przesiedleńcy z Kresów Wschodnich w oficjalnej nomenklaturze nazywani byli „repatriantami”, tak przybyszy ze Śląska, Pomorza i Mazur w RSO nazywano „uciekinierami”, następnie „przesiedleńcami”(Umsiedler), a od 1948 r. „nowymi obywatelami” (Neubürger). W tym roku również proces integrowania przesiedleńców uznano oficjalnie za zakończony. ZVU wraz z jej regionalnymi oddziałami została zamknięta, a temat przesiedlenia zniknął z oficjalnego dyskursu. Tworzenie związków wypędzonych, w odróżnieniu od Niemiec Zachodnich, było w NRD zakazane, a manifestowanie np. śląskiej tożsamości identyfikowane z rewizjonizmem.

Mimo że granica polsko-niemiecka była hermetyczna i pilnie strzeżona, tak aby uniemożliwić niemieckim obywatelom powrót w strony ojczyste, miasta graniczne, podzielone w 1945 r., od początku musiały ze sobą współpracować, choćby z tego powodu, że wodociągi lub zakłady energetyczne, znajdujące się po wojnie po polskiej lub niemieckiej stronie, miały zaopatrywać mieszkańców obu podzielonych miast do czasu wybudowania własnych. Słubice czerpały w pierwszych latach prąd i wodę z Frankfurtu nad Odrą, a Guben korzystał z oczyszczalni ścieków w Gubinie. Na polskim pograniczu wydział służby zdrowia był dopiero tworzony, dlatego polscy obywatele byli skazani na usługi niemieckich lekarzy czy stomatologów. Pisał o tym w swoich wspomnieniach pierwszy powiatowy lekarz w Zgorzelcu, Jan Gliński:

W pierwszym okresie organizacji administracji w wielu sprawach konieczne były osobiste kontakty z sowiecką komendanturą po drugiej stronie Nysy oraz z władzami miasta Görlitz. Sprawił to sztuczny podział aglomeracji miejskiej na dwa odrębne miasta. Każde z nich musiało wypracować sobie zupełną niezależność. Wspomniałem już, że gazownia miejska była po naszej stronie, a wodociągi czerpały wodę z niemieckiej strony. Tam administracja funkcjonowała bez przerwy, tam była elektrownia, kursowały tramwaje, a u nas trzeba było życie organizować od podstaw” (Gliński 1985, 14).

Po wojnie zarówno polski, jak i niemiecki krajobraz kulturowy pogranicza uległ radykalnej przemianie. Po stronie polskiej tereny pogranicza i całych „Ziem Odzyskanych” poddane były polityce odniemczania i polonizacji (→ poniemieckość; → inskrypcje), która oficjalnie, zgodnie z propagowanym mitem piastowskim, nazywana była „repolonizacją” i miała na celu homogenizację społeczeństwa. Z przestrzeni publicznej sukcesywnie usuwano ślady niemczyzny: pomniki, tablice pamiątkowe, napisy, książki; zmieniano nazwy miejscowości i ulic, a nawet imiona „zweryfikowanych” autochtonów. Polonizacja przestrzeni publicznej była procesem oswajania obcego terenu i miała doprowadzić do lepszej adaptacji nowych osadników. Jednakże niszczenie niemieckich śladów było podyktowane nierzadko również poczuciem krzywdy i chęcią zemsty na znienawidzonym okupancie. Władze komunistyczne w powojennej Polsce obok mitu „Ziem Odzyskanych” propagowały negatywny obraz Niemiec i Niemców – rewizjonistów, którzy od zawsze czyhali na „ziemie piastowskie”, sięgając do utrwalonego przez stulecia stereotypu Niemca-najeźdźcy (→ stereotyp). Celem tej strategii była legitymizacja władzy komunistycznej w Polsce, która we współpracy ze Związkiem Socjalistycznych Republik Radzieckich miała być jedynym gwarantem nienaruszalności zachodniej granicy Polski. Mimo to nieustanne straszenie niemieckim rewizjonizmem przyniosło raczej skutek odwrotny do zamierzonego. Na ziemiach, które przed 1945 r. należały do Niemiec, doprowadziło to do tzw. „życia na walizkach”, niepewności i rezerwy wobec zamieszkiwanego terenu, a w efekcie do zaniedbywania domostw i gospodarstw według zasady „nie moje, nie remontuję”. Widok zaniedbanych domów i majątków budził u Niemców, odwiedzających swoje utracone ojczyzny, irytację i niezrozumienie. Warto podkreślić, że wysiedleni Niemcy przez długie lata nie zdawali sobie sprawy, że ich gospodarstwa i domostwa zajęli także przesiedleńcy – Polacy z Kresów Wschodnich, którzy zmuszeni byli opuścić swoje małe ojczyzny, jechali często kilka tygodni w bydlęcych wagonach, nie wiedząc, gdzie znajdą nowy dom. Przybywali na obce tereny, gdzie wciąż mieszkali obywatele Niemiec, gdzie były niemieckie nazwy ulic, niemieckie kościoły i nagrobki, a mimo to nazywano je „Ziemiami Odzyskanymi”. Niemcy nie byli świadomi „życia w tymczasowości”, które wśród polskich osadników utrzymywało się aż do lat 70., a nawet dłużej. Wraz z powstaniem NRD negatywny obraz Niemiec przez rządową propagandę kierowany był na Niemcy Zachodnie – wroga ideologicznego, gdyż państwa bloku socjalistycznego, do którego Polska i NRD należały, były skazane na współpracę i „przyjaźń”.

Także niemiecka strona pogranicza podlegała wzmożonej ideologizacji. Tu mitem założycielskim był antyfaszyzm. Denazyfikacja należała do zadań priorytetowych nowych władz po 1945 r. Dążono do jednoznacznego odcięcia się od przeszłości i wymazania z przestrzeni publicznej i pamięci zbiorowej wszystkiego, co związane było z narodowym socjalizmem. Istotnym elementem polityki denazyfikacji były publiczne procesy przeciw zbrodniarzom wojennym, choć nierzadko akcja przeciwko nazistom służyła komunistycznym władzom RSO i późniejszej NRD wyłącznie jako pretekst do zwalczania i usuwania przeciwników forsowanego systemu oraz właścicieli majątków i kapitału, które podlegały upaństwowieniu. Mimo głoszonej potrzeby i rzekomych sukcesów w przeprowadzeniu denazyfikacji w NRD ani nie rozliczono się ze zbrodniami narodowego socjalizmu, ani nie usunięto z życia publicznego byłych działaczy nazistowskich. Wręcz przeciwnie – wielu z nich piastowało wysokie urzędy państwowe lub swobodnie funkcjonowało w społeczeństwie bez konieczności rozliczenia się z przeszłością. Po obu stronach granicy zmiany w przestrzeni publicznej wiązały się z budową socjalistycznego państwa. Kierownictwo SED od 1948 r., pod naciskiem Moskwy, podkreślało dobrosąsiedzkie związki z Polską, których warunkiem miało być uznanie granicy na Odrze i Nysie Łużyckiej.

Granica „przyjaźni i pokoju”

Od 1948 r. odbywały się regularne wizyty państwowe przedstawicieli Polski i RSO, o których bardzo obszernie donoszono na łamach prasy. Utworzono również Towarzystwo im. Helmuta von Gerlacha ds. rozwoju kulturalnych, gospodarczych i politycznych stosunków z nową Polską, które wydawało czasopismo „Blick nach Polen”. Polityka ta znalazła wyraz w podpisanym 6 lipca 1950 r. w Zgorzelcu przez Otto Grotewohla i Józefa Cyrankiewicza układzie granicznym między NRD a Polską, w którym obie strony potwierdziły polsko-niemiecką granicę na Odrze i Nysie Łużyckiej. Tzw. Układ zgorzelecki dla większości Polaków i Niemców niewiele znaczył, ale dla części polskich mieszkańców pogranicza był nadzieją na stabilizację, a dla niemieckich – końcem nadziei na powrót za Odrę i Nysę. Od tego okresu stosunki między NRD a Polską zdominowała tzw. „przyjaźń nakazana”, która manifestowała się w oficjalnych spotkaniach przedstawicieli władz krajowych i lokalnych oraz propagandzie o „granicy pokoju” i „socjalistycznej przyjaźni”. Z okazji okrągłych rocznic podpisania Układu zgorzeleckiego, a także innych świąt państwowych, np. 1 Maja, na pograniczu organizowano wspólne pochody i uroczystości. W tym „teatrze przyjaźni” społeczeństwo pogranicza tworzyło jednak tylko niemą scenografię. Trudno było uwierzyć w propagowaną „granicę pokoju i przyjaźni“, gdy pozostawała ona hermetycznie zamknięta i pilnie strzeżona, a kontakty międzyludzkie nie były życzliwie traktowane przez władze po obu stronach Odry.

Chociaż po „odwilży” w 1956 r. istniała pewna możliwość przekroczenia granicy w celach turystycznych, szersza współpraca ponadgraniczna stała się faktem dopiero w latach 60. W ramach małego ruchu granicznego wielu Polaków znalazło wówczas zatrudnienie w NRD. Pracę w niemieckich zakładach w Guben, Görlitz i Frankfurcie n. Odrą podejmowały głównie kobiety, które w tym celu codziennie przekraczały granicę. W 1967 r. między PRL a NRD podpisany został układ o przyjaźni, współpracy i wzajemnej pomocy. Umowy o współpracy zawarte między placówkami pocztowymi i telekomunikacyjnymi, dworcami, przedsiębiorstwami autobusowymi stanowiły wstępny warunek do podjęcia wolnego ruchu osobowego między NRD i PRL. W ramach „kontrolowanej” współpracy spotykały się załogi zakładów przemysłowych, nauczyciele, urządzano wspólne marsze pokoju i uroczystości jubileuszowe. Jednakże dopiero w latach 70. granica została otwarta, a mieszkańcy mogli się lepiej poznać.

Otwarta granica

1 stycznia 1972 r. granica między Polską a NRD została otwarta dla bezwizowego i bezpaszportowego ruchu granicznego, co umożliwiło swobodny przepływ ludności w obie strony. Porozumienie podpisane przez Edwarda Gierka i Ericha Honeckera było efektem polityki odprężenia lat. 70. oraz zmian kierownictwa rządów PRL i NRD. Już w pierwszych godzinach po otwarciu granicy setki mieszkańców pogranicza przeszły na drugą stronę. Łącznie w latach 1972-1979 polscy i niemieccy obywatele przekroczyli granicę ponad 100 mln razy. W porównaniu do lat 60. w latach 70. liczba Polaków podróżujących do NRD wzrosła 48 razy, a liczba Niemców odwiedzających Polskę – 12 razy. Duży napływ niemieckich turystów do polskich regionów pogranicza przyczynił się do ich rozwoju i wymusił nowe inwestycje – wiele dróg zostało w tym okresie oświetlonych, wiele budynków odremontowano. Miasta graniczne Guben/Gubin, Görlitz/Zgorzelec i Frankfurt (Oder)/Słubice rozpoczęły intensywną współpracę, a Frankfurt n. Odrą i Zielona Góra oraz Görlitz i Zgorzelec podpisały umowy partnerskie. W tym okresie rozwinęła się również instytucjonalna współpraca między szkołami, szpitalami, strażą pożarną etc., a także między instytucjami kultury – teatrami, kinami i orkiestrami. Powstała m.in. wspólna młodzieżowa orkiestra symfoniczna, skupiająca muzyków z Zielonej Góry i Frankfurtu n. Odrą. Lokalne gazety informowały o wydarzeniach po drugiej stronie granicy.

Mieszkańcy pogranicza mogli po raz pierwszy swobodnie przekraczać granicę i tym samym poznać sąsiadów. Wielu Niemców udało się wtedy w rodzinne strony, by jeszcze raz zobaczyć swoje dawne domy, gospodarstwa, szkołę czy kościół. To wtedy dowiadywali się, że mieszkają tam również wysiedleńcy. W okresie otwartej granicy zawiązało się wiele przyjaźni, wzrosła liczba polsko-niemieckich małżeństw. Tym jednak, co najsilniej zapisało się w pamięci mieszkańców pogranicza z tego okresu, były doświadczenia związane z nabywaniem dóbr konsumpcyjnych. Niedobór towarów w Polsce powodował, że jej obywatele masowo udawali się do NRD w celach zakupowych. Ubrania i buty dziecięce cieszyły się szczególną popularnością. Z kolei mieszkańcy NRD kupowali w Polsce żywność oraz zachodnie płyty, których nie mogli kupić u siebie. Po polskiej stronie odczuwali „powiew wolności”, dziwili się, że można tu kupić zachodnią prasę czy płyty z zachodnią muzyką, nosić długie włosy. W tym okresie rozwinęła się także tzw. „turystyka kreatywna”. Polacy przewozili nielegalnie różne towary bądź też kupowali je w dużych ilościach w NRD, aby później sprzedawać w Polsce. Wkrótce okazało się, że zarówno strona niemiecka, jak i polska nie były przygotowane na napływ tak dużej liczby turystów. W archiwum Ministerstwa Spraw Zagranicznych można znaleźć depesze polskiego ambasadora w Berlinie donoszącego o dużej liczbie Polaków przybywających do Berlina i koczujących na Alexanderplatz. Nocowali na dworcach i placach, dlatego wyglądali na biednych i zaniedbanych. Sytuacja ta spowodowała, że w Berlinie wzrosły antypolskie nastroje, pojawiły się krytyczne głosy i dowcipy o Polakach, a wszystkie stereotypy (głównie → polnische Wirtschaft) zaktualizowały się z ogromną siłą.

Gospodarka NRD nie była w stanie wytrzymać masowych zakupów Polaków w tym kraju. Dlatego też władze NRD wprowadziły kontrole celne – konfiskowały m.in. buty i ubranka dziecięce, chętnie kupowane przez polskich klientów. Z kolei władze PRL wprowadziły ograniczenia wymiany walut. Od połowy lat 70. wymiana ponadgraniczna stopniowo słabła. Było to spowodowane szeregiem czynników, m.in. problemami z zaopatrzeniem w NRD, ww. ograniczeniami i reformą administracyjną w Polsce, co doprowadziło do przetasowań w polsko-niemieckiej współpracy samorządów (np. partnerem dla Frankfurtu n. Odrą była nie Zielona Góra, ale Gorzów Wielkopolski). Ponadto wydarzenia z czerwca 1976 r. w Polsce – strajki w Ursusie, Radomiu i Płocku – traktowane były przez władze NRD jako zagrożenie. Obawiano się, że ruch protestacyjny może przenieść się na niemiecką stronę. Polacy pracujący po niemieckiej stronie byli inwigilowani przez Stasi, a ich kontakty z mieszkańcami NRD bacznie obserwowane. Wzrastająca rola „Solidarności” w Polsce dodatkowo wzmogła obawy władz NRD, że rosnący w siłę związek zawodowy może mieć wpływ na wschodnioniemieckie społeczeństwo. Dlatego też władze NRD, nie informując strony polskiej, 30 października 1980 r. zamknęły granicę dla Polaków, rozpowszechniając przy tym antypolską propagandę opartą na stereotypie polskiej niegospodarności: „Polacy są narodem leni, który nie ma chęci pracować” (Lisiecki 1996, 109).

Okres otwartej granicy zapisał się w pamięci mieszkańców pogranicza w dwojaki sposób. Z jednej strony podkreślają oni liczne prywatne kontakty, które wówczas nawiązali, wycieczki na „drugą stronę” i codzienność obcowania z sąsiadami. Z drugiej strony pamiętają też konflikty podczas robienia zakupów. Polacy wspominają szykany w niemieckich sklepach, sytuacje, gdy sprzedawcy nie chcieli wydać im towarów lub też wyciągali je wręcz z koszyków. Niemieccy obywatele przypisują Polakom nieuczciwe interesy, masowe „pustoszenie” enerdowskich sklepów i zajmowanie się handlem na czarnym rynku. W niektórych opowieściach pojawiają się też nieprzyjemne doświadczenia z odwiedzin po polskiej stronie. Niemieccy obywatele witani byli znakiem „Heil Hitler” lub nazywani faszystami, czego szczególnie młode pokolenie nie potrafiło zrozumieć, bo „w NRD mieszkali przecież tylko antyfaszyści”. Jednak mimo negatywnych doświadczeń i wielu krążących wówczas stereotypów po raz pierwszy w historii polsko-niemieckiego pogranicza jego mieszkańcy mogli swobodnie udać się na drugą stronę rzeki.

„Znikająca granica”

Transformacja systemowa w Polsce i w Niemczech otworzyła nowe szanse dla terenów pogranicza. Podstawę prawną i polityczną polsko-niemieckiej współpracy stworzyły podpisany w 1990 r. traktat graniczny oraz zawarty rok później traktat o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy. Art. 12 tego dokumentu przewidywał utworzenie Polsko-Niemieckiej Komisji Międzyrządowej ds. Współpracy Regionalnej i Przygranicznej, w której zasiedli przedstawiciele niemieckich krajów związkowych i polskich województw. Na początku lat 90. bardzo szybko stworzono odpowiednie ramy instytucjonalne dla projektów transgranicznych. Do pierwszych należały umowy partnerskie między miastami bliźniaczymi, jak na przykład Frankfurt n. Odrą/Słubice, Guben/Gubin i Görlitz/Zgorzelec. Dotyczyły one m.in. współpracy w obszarze szkolnictwa, służby zdrowia oraz ochrony środowiska i planowania przestrzennego. Kolejnym krokiem było utworzenie euroregionów: Nysa (1991), Sprewa-Nysa-Bóbr (1993), Pro Europa Viadrina (1993) i Pomerania (1995), który w 1998 r. został poszerzony o szwedzkiego partnera (region Skania). Euroregiony rozwinęły współpracę w dziedzinie rozbudowy i modernizacji infrastruktury, ochrony środowiska, turystyki, kultury i nauki (propagowanie języków sąsiada). W wyniku przystąpienia do Unii Europejskiej w maju 2004 r. Polska została automatycznie włączona nie tylko w politykę spójności Unii Europejskiej, ale otrzymała również wsparcie od Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego i Europejskiego Funduszu Socjalnego oraz Funduszu Spójności. Zachodnie województwa należą do tych regionów Polski, które najlepiej wykorzystują środki z UE; tutaj także poparcie dla wstąpienia Polski do UE było najwyższe. Ważnym aktorem współpracy transgranicznej jest międzyregionalna sieć „Partnerstwo Odra”, w ramach której niemieckie kraje związkowe: Berlin, Brandenburgia, Meklemburgia-Pomorze Przednie i Saksonia współpracują z polskimi województwami: wielkopolskim, zachodniopomorskim, dolnośląskim i lubuskim. Szansę na rozwój ponadnarodowej współpracy stwarza powołanie w 2006 r. nowego instrumentu prawnego, jakim jest Europejskie Ugrupowanie Współpracy Terytorialnej – to instytucja ponadnarodowa, tworzona na terytorium UE i posiadająca osobowość prawną. Jej celem jest ułatwianie i upowszechnianie współpracy transgranicznej, transnarodowej lub międzyregionalnej między jej członkami w celu wzmocnienia spójności ekonomicznej i społecznej. W ramach EUWT samorządy i inne podmioty, wraz z partnerami z innych państw UE, mogą realizować wspólne przedsięwzięcia o charakterze ponadnarodowym, korzystając z unijnych środków finansowych bez konieczności wcześniejszego podpisania umów międzynarodowych, ratyfikowanych przez parlamenty krajowe. Jest to krok w celu usprawnienia współpracy transgranicznej i przezwyciężenia trudności związanych z różnymi systemami prawnymi poszczególnych państw. Jednakże jak dotąd Polska i Niemcy nie stworzyły wspólnego EUWT.

Dynamicznie rozwijająca się współpraca instytucjonalna na pograniczu polsko-niemieckim była początkowo postrzegana przez obie społeczności z nieufnością. Aktywność środowisk radykalno-prawicowych we wschodnich Niemczech potęgowała obawy Polaków mieszkających na pograniczu. Otwarcie granic w 1991 r. przyciągnęło do Polski tysiące Niemców, którzy chcieli tu tanio zrobić zakupy, zatankować paliwo czy skorzystać z tańszych usług. Polacy szybko dostrzegli nowych klientów. W polskich regionach przygranicznych powstały nowe targowiska, sklepy z wyrobami tytoniowymi oraz kantory i salony fryzjerskie, które stały się wizytówką polskiego pogranicza, obecną także w filmie (np. Światła w reż. Hans-Christiana Schmida z 2003 r.). Zaradność i pomysłowość Polaków w docieraniu do niemieckich klientów napotykała niejednokrotnie opór ze strony niemieckich producentów i handlowców, co pokazuje np. historia „wojny na bułki” z 1995 r. we Frankfurcie nad Odrą. Otwarcie polskiej piekarni po stronie niemieckiej zostało zbojkotowane sloganem „Chleb z przemytu, nie, dziękuję!” Z kolei w 2009 r. Narodowodemokratyczna Partia Niemiec próbowała w wyborach regionalnych i lokalnych pozyskać głosy mieszkańców terenów przygranicznych, używając antypolskich plakatów („Zatrzymać polską inwazję!”). Również w Polsce partie prawicowe próbowały na terenach przygranicznych uzyskać jak największe poparcie, sięgając po tzw. „niemiecki straszak”. Jesienią 2006 r. Liga Polskich Rodzin podczas kampanii przed wyborami samorządowymi do władz lokalnych wykorzystywała antyniemieckie hasła. Zaatakowała projekt utworzenia „Regionu Odry” (później powstała sieć „Partnerstwo-Odra”) sloganem „Berlin – stolicą Euroregionu Odry? Nie za nasze pieniądze!” Wyniki wyborów LPR i NPD w regionach przygranicznych świadczą o niewielkim poparciu dla tych ugrupowań.

Budowanie transgranicznej współpracy przypadało na okres odtabuizowywania historii. Niemieccy obywatele mogli nareszcie manifestować swoją śląską czy mazurską tożsamość, a Polacy opowiadać o utraconej ojczyźnie na Ukrainie, Litwie czy Białorusi. Powstawały muzea i stowarzyszenia pielęgnujące zakazaną dotąd pamięć. Lokalni historycy i pasjonaci na Ziemiach Zachodnich i Północnych odkrywali niemiecką przeszłość, porządkowali niemieckie nagrobki i pomniki. Jednakże, aby obszary pogranicza mogły stać się transgranicznym zintegrowanym regionem, współpraca powinna rozwijać się na wielu płaszczyznach: politycznej, gospodarczej, kulturowej i tożsamościowej. Obecnie regiony przygraniczne borykają się z wieloma problemami – są peryferiami, słabymi gospodarczo i demograficznie, co prowadzi do wysokiej stopy bezrobocia, a przede wszystkim do wzrostu bezrobocia długotrwałego. Czynnikami hamującymi rozwój współpracy są nadal: dysproporcja ekonomiczna, niekompatybilność struktur administracyjnych oraz asymetria w postrzeganiu sąsiadów. Pozytywnym wyjątkiem jest w tej kwestii powiat Uecker-Randow w północno-wschodnich Niemczech. Ze względu na bardzo wysoką stopę bezrobocia teren ten opuściła znaczna część mieszkańców, przede wszystkim młodych ludzi, co doprowadziło do powstania wielu pustostanów. Z kolei w oddalonym o 15 km Szczecinie rozpoczęto dużo nowych inwestycji, które przyciągały coraz to większe rzesze pracowników, dla których zabrakło lokali mieszkalnych. W ten oto sposób ponad 1000 polskich obywateli zdecydowało się na zamieszkanie w niemieckim powiecie Uecker-Randow, a najwięcej z w miejscowości Löcknitz (Łęknica). I chociaż początkowo niemieccy mieszkańcy byli nastawieni krytycznie do nowych sąsiadów (wybijano szyby w samochodach z polskimi rejestracjami), to obecnie władze lokalne doceniają nowych obywateli i wychodzą naprzeciw zmieniającej się rzeczywistości, m.in. dostosowując infrastrukturę i proponując nowym mieszkańcom wiele ułatwień (np. w polsko-niemieckim gimnazjum w Löcknitz uczniowie mogą uzyskać zarówno niemiecką, jak i polską maturę).

Podsumowanie

Pogranicza często traktowane są jako laboratoria integracji europejskiej. Zmiany na pograniczu polsko-niemieckim związane są z tzw. procesem europeizacji na różnych poziomach: instytucjonalnej (multilevel governance), strukturalnej – poprzez wykorzystywanie europejskich funduszy – oraz społecznej – poprzez budowanie europejskiej tożsamości. Z chwilą przystąpienia Polski do strefy Schengen 21 grudnia 2007 r. i wraz z otwarciem rynku pracy dla Polaków 1 maja 2011 r. fizyczna granica pomiędzy Polską a Niemcami zniknęła. Czy oznacza to jednak, że także mentalna granica przestała istnieć? Czy podzielone miejscowości zrosną się znowu w jedną całość i powstanie regionalna transnarodowa tożsamość? Przezwyciężenie trwającego przez ponad 40 lat „niemego życia obok siebie” (Sprachlosigkeit) między sąsiadami na granicy polsko-niemieckiej nie nastąpi jednak tak szybko, jak budowa przygranicznej kooperacji pomiędzy miastami i gminami. Negatywne stereotypy istnieją nadal na obu stronach granicy. Mimo geograficznej bliskości i prawie codziennych kontaktów podczas zakupów czy spacerów w regionach przygranicznych nadal istnieje mnóstwo uprzedzeń i nieufności. Mieszkańcy podzielonych miast nad Odrą czy Nysą identyfikują się nierzadko wyłącznie ze swoją częścią miasta i traktują projekty współpracy transgranicznej jako narzucone odgórnie inicjatywy burmistrzów i władz. O europeizacji w wymiarze społecznym na razie można mówić tylko w przypadku elit, które opracowują i realizują projekty, mające na celu budowanie wspólnego europejskiego pogranicza po obu stronach Odry i Nysy. Z pewnością w życiu codziennym mieszkańcy terenów przygranicznych mają częstszy kontakt ze sobą niż ma to miejsce w Polsce czy Niemczech centralnych, nie ma między nimi nienawiści czy wrogości. Jednakże dziś nie można jeszcze mówić o wspólnej tożsamości i identyfikacji z regionem.

Bibliografia

D. Galasiński, U.H. Meinhof, Looking across the river. German-Polish border communities and the construction of the Other, [w:] Journal of Language and Politics 2002, nr 1.

J. B. Gliński, Mój Zgorzelec, 1985 (maszynopis w prywatnym archiwum autorki).

D. Jajeśniak-Quast, K. Stokłosa, Geteilte Städte an Oder und Neiße: Frankfurt (Oder) – Słubice, Guben – Gubin und Görlitz – Zgorzelec 1945-1995, Berlin 2001.

J. Kochanowski, Socjologiczny zwiad po otwarciu granic PRL-NRD, [w:] Polski Przegląd Dyplomatyczny 2001, nr 2.

Z. Kurcz, A. Sakson (red.), Polskie transgranicza, Warszawa 2010.

A. Kwilecki, Z badań nad przemianami społeczno-politycznymi na pograniczu Polski i NRD, [w:] Przegląd Zachodni 1972, nr 4.

S. Lisiecki, Die offene Grenze – Wandlungen im Bewusstsein der Grenzbewohner, [w:] S. Lisiecki (red.), Die offene Grenze. Forschungsbericht polnisch-deutsche Grenzregion (1991-1993), Potsdam 1996.

E. Opiłowska, Kontinuitäten und Brüche deutsch-polnischer Erinnerungskulturen.Görlitz/ Zgorzelec 1945-2006, Dresden 2009.

F. Scholz, Görlitzer Tagebuch. Chronik einer Vertreibung 1945/1946, Frankfurt (Main) – Berlin 1993.

H. Szczegóła, Pogranicze polsko-niemieckie w okresie transformacji (1989-1997), Zielona Góra 1999.

 

Opiłowska, Elżbieta, dr,adiunkt w Katedrze Nauk Społecznych i Ekonomii w Centrum Studiów Niemieckich i Europejskich im. Willy’ego Brandta Uniwersytetu Wrocławskiego. Rozprawa doktroska pt. Kontinuitäten und Brüche deutsch-polnischer Erinnerungskulturen. Görlitz/Zgorzelec 1945-2006 (2008). Prowadzi badania w zakresie socjologii pogranicza, integracji europejskiej, pamięci zbiorowej i polityki pamięci w Niemczech i Polsce oraz historii stosunków polsko-niemieckich. Najważniejsze publikacje: Polsko-niemieckie transgranicza. Rozmyte konfiguracje tożsamości, Wrocław 2011 (red. wraz z Z. Kurczem), The Europeanization of the German-Polish borderland, [w:]Living on the border. European Border Regions in Comparison: Overcoming Nationalistic Aspects of Re-Nationalization?, (red.) K. Stokłosa, G. Besier, Routledge 2014.