Jerzy Kałążny

Wielkie bitwy w niemieckiej i polskiej pamięci zbiorowej (Las Teutoburski i Grunwald)

Wielkie bitwy w niemieckiej i polskiej pamięci zbiorowej (Las Teutoburski i Grunwald)


Historia Europy to w znacznej mierze historia konfliktów, w których narody wykuwały granice swoich terytoriów i – wspominając wielkie zwycięstwa (albo wielkie klęski) – budowały poczucie wspólnoty i odrębności w stosunku do „obcych”. Bitwy zajmują poczesne miejsce także w imaginarium narodowym Polaków i Niemców. Wśród pięciu „kanonicznych” wydarzeń, o których pamięć kształtowała w okresie zaborów świadomość historyczną i poczucie tożsamości narodowej Polaków, miejsca od drugiego do czwartego zajmują bitwy: pod Grunwaldem (15 lipca1410 r.), pod Racławicami (4 marca 1794 r.) oraz tzw. odsiecz Wiednia (12 września1683 r.). Za najważniejsze polskie wydarzenie historyczne uchodziło w XIX w. – jak wynika z ustaleń Witolda Molika (Molik 1998, 297) – uchwalenie Konstytucji 3 maja (1791), a piąta lokata przypadła legendzie dynastii Piastów (IX w.). Natomiast w niemieckim rankingu stworzonym na podstawie podręczników wydanych około 1871 r. pierwsze miejsce wśród pięciu wydarzeń o największym wpływie na kształtowanie się niemieckiej tożsamości narodowej – w okresie od wojen napoleońskich do zjednoczenia Niemiec w 1871 r. – miała bitwa w Lesie Teutoburskim (stoczona w 9 r. n.e. pomiędzy legionami rzymskimi, wciągniętymi w zasadzkę, a plemionami germańskimi, dowodzonymi przez wodza Cherusków Arminiusa), zaś na czwartym miejscu znalazła się bitwa narodów pod Lipskiem (16-19 października1813 r.). Pozostałe kluczowe wydarzenia to śmierć cesarza Barbarossy (1190), wypowiedzenie posłuszeństwa papieżowi przez Marcina Lutra (1520) oraz ogłoszenie w Wersalu powstania II Cesarstwa Niemieckiego (1871) (Flacke 1998, 101).

Dwa „topowe” wydarzenia z tej listy: bitwa w Lesie Teutoburskim oraz bitwa pod Grunwaldem, unaoczniają proces powstawania mitu politycznego rozumianego jako sensotwórcza i naznaczona emocjami narracja o spektakularnych wydarzeniach z przeszłości, która służy budowaniu poczucia tożsamości grupowej (w tym także narodowej). Mimo różnego rozłożenia akcentów – w mitologizacji bitwy w Lesie Teutoburskim na plan pierwszy wysuwa się zdecydowanie postać wodza Germanów Arminiusa vel. Hermanna, natomiast w micie Grunwaldu najważniejsze jest sama zwycięska bitwa. Choć bitwa w Lesie Teutoburskim i bitwa pod Grunwaldem bezpośrednio nie mają ze sobą nic wspólnego (wszak dzieli je dystans niemal 1500 lat!), ich cechą wspólną było i nadal jest wykorzystywanie do celów ideologicznych (zwłaszcza w XIX w.). Patrząc z perspektywy porównawczej, zasadnicza różnica między obydwoma wydarzeniami polega na tym, że o ile bitwa pod Grunwaldem odsyła nas do historii wzajemnych polsko-niemieckich oddziaływań, o tyle bitwa w Lesie Teutoburskim jest „jednowymiarowa”, to znaczy odnosi się wyłącznie do wewnętrznych spraw niemieckich.

Narodziny mitu

Bitwa w Lesie Teutoburskim należała w drugiej połowie XIX w. do kluczowych wydarzeń, które ukształtowały świadomość historyczną Niemców jako „centralny mit założycielski pierwszego niemieckiego państwa narodowego” (Doyè 2001, 599). W Polsce natomiast żadne wydarzenie historyczne (może z wyjątkiem uchwalenia Konstytucji 3 maja) pod względem siły oddziaływania na świadomość narodową Polaków w XIX i wczesnym XX w. nie mogło się równać z bitwą pod Grunwaldem. Pamięć o niej była dla wielu pokoleń Polaków „szkołą narodowego egoizmu” (Krzemiński), a także miała (i ma nadal) wpływ na kształtowanie się świadomości narodowej Litwinów.

Stanowiąc tworzywo pamięci zbiorowej, mity narodowe utrwalane są za pomocą różnego rodzaju mediów. W XIX w. kluczowym nośnikiem narodowych narracji były dzieła malarzy i pisarzy takich jak Francisco Goya, Gustav Doré, Jan Matejko, Anton Werner, Ilja Repin, Henryk Sienkiewicz, Lew Tołstoj i Victor Hugo. To oni stworzyli sugestywne wizualizacje bądź opisy wydarzeń historycznych, trwale kształtując wyobrażenia zbiorowości, do których owe dzieła były adresowane. Ten monopol trwał przez bardzo długi czas, podobnie jak intersemiotyczny mechanizm przekazu historycznego. Polegał on na tym, że źródła historyczne dostarczały często materiału malarzom i pisarzom, a ich dzieła – komentowane, cytowane i reprodukowane – trafiały do podręczników szkolnych. Mity znajdowały ucieleśnienie w pomnikach i muzeach, a w czasach nam bliższych ich mediami stały się film i Internet z mnogością portali i wortali historycznych i parahistorycznych, grami on-line wykorzystującymi wątki historyczne i innymi atrakcjami.

Bitwa w Lesie Teutoburskim

Podstawę do późniejszych przedstawień bitwy w Lesie Teutoburskim stworzyła opowieść historyka – Roczniki Tacyta. Użyte przez niego określenie „wyzwoliciel Germanii” oraz Dialog Arminiusa, który humanista Ulrich von Hutten napisał pod wpływem ponownie odkrytych i opublikowanych w 1515 r. Roczników, uczyniły z germańskiego wodza „retoryczną wunderwaffe” (Veronika Deinbeck). Przez pięć stuleci służyły one w walce o jedność, wolność i tożsamość niemiecką oraz w zmaganiach z rzeczywistymi bądź wyimaginowanymi wrogami. Arminius Huttena – cnotliwy, dzielny bojownik o wolność – został w XVI w. przemianowany na Hermanna (Heer-Mann = mąż wojskowy). Arminius alias Hermann stał się z biegiem czasu symbolem i wzorem dla narodowych dążeń Niemców, osiągając szczyt popularności we wczesnym wieku XIX oraz w okresie powstawania II Rzeszy Niemieckiej. W przedstawieniach postaci Arminiusa/Hermanna od czasów Huttena pojawiają się takie motywy jak wolność, jedność, ciągłość własnej historii, ustalony obraz wroga, wyeksponowanie postaci wodza, podkreślanie narodowego czynu, sakralizacja prusko-protestanckiego narodu oraz dochowanie wierności niemieckim wartościom. Wyraźnie widoczna jest też – zwłaszcza w ostatnich dziesięcioleciach XIX w. – tendencja do wyposażenie postaci Arminiusa w zestaw cnót i zalet kojarzonych jednoznacznie z mieszczaństwem.

Przedstawienie Tacyta uczyniło z Arminiusa postać podatną na literacką obróbkę. W ujęciu kronikarza Arminius jest bowiem antytezą dowódcy legionów rzymskich – Publiusza Kwinktyliusza Warusa – „pełnokrwistą” postacią, której chwalebne i zarazem tragiczne życie stanowiło niemal gotowy schemat dla przedstawień w konwencji eposu bohaterskiego. Postać Arminiusa/Hermanna „zakryła” w świadomości zbiorowej Niemców samą bitwę, która zgodnie z tradycją historiograficzną nosi miano bitwy Arminiusa bądź Hermanna (niekiedy także – w zgodzie z tradycją starożytną – nazywa jest bitwą Warusa). Zwycięstwo w Lesie Teutoburskim przedstawiano przeważnie jako dzieło jednego człowieka, co najlepiej unaocznia pomnik Hermanna koło Detmold. Samotna postać gigantycznych rozmiarów ze wzniesionym mieczem oraz inskrypcja, głosząca, że „niemiecka jedność moją siłą, moja siła potęgą Niemiec” są wymownym świadectwem ideowego przesłania pomnika, które polegało na utożsamieniu narodu z konkretną postacią, co w XIX-wiecznej Europie było powszechną praktyką.

Pomnik wodza Cherusków stał się w XIX stuleciu miejscem obchodów ważnych świąt narodowych: rocznic bitwy narodów pod Lipskiem oraz bitwy pod Sedanem. W latach 70. XIX w. symboliczna triada Las Teutoburski – Lipsk – Sedan unaoczniała dążenia Niemców do jedności i suwerenności wywalczonej w zmaganiach z „obcymi”, utożsamianymi z Francuzami. Wszak Hermann wskazuje mieczem na zachód, czyli w kierunku Francji. W perspektywie historycznej obchody rocznicowe w Detmold ewoluowały od święta narodowego w liberalnym duchu „przedmarcowym” (czyli w okresie poprzedzającym wybuch rewolucji w 1848 r., która w historiografii niemieckiej nosi miano „rewolucji marcowej”), przez formułę święta monarchistycznego (we wczesnych latach 70.), aż do ogólnonarodowej manifestacji jedności narodu w przededniu wybuchu I wojny światowej: „O ile Hermann do 1819 roku uosabiał narodową jedność, o tyle po 1871 roku stał się on ikoną osiągniętej jedności” (Flacke 1998, 105).

Mit Arminiusa/Hermanna jako polityczny mit fundacyjny był w XIX w. głęboko zakorzeniony również w kulturze masowej. Uroczystości związane z odsłonięciem pomnika Hermanna w Detmold w 1875 r. miały także wymiar stricte komercyjny. Sprzedawano bowiem w ich trakcie mnóstwo artykułów spożywczych i gadżetów nawiązujących do głównego bohatera tego wydarzenia: m.in. „piwo Hermannowe”, „pieczeń Hermannową”, „gorzką wódkę Hermannową” i „Hermannowe parasolki”. Wzmożone zainteresowanie opinii publicznej postacią wodza Germanów w związku z obchodami rocznicowymi w 1909 r. wykorzystali również producenci pasty do zębów, czekolady, papierosów itd., którzy do swoich wyrobów dołączali kolekcjonerskie serie obrazków ze scenami bitewnymi bądź wizerunkiem pomnika. Te działania oczywiście utrwalały bitwę i jej głównego bohatera w pamięci kulturowej, podobnie jak czyniły to popularne powieści i druki ulotne, których prawdziwy wysyp przypadł na lata 70. XIX stulecia. Kult Arminiusa/Hermanna osiągnął w tym czasie szczyt popularności, a wódz Germanów jako wróg Rzymu był użytecznym narzędziem politycznym w zmaganiach Bismarcka z Kościołem katolickim (tzw. Kulturkampf). Arminius/Hermann nie nadawał się jednak do pełnienia funkcji wzorca osobowego silnego władcy gwarantującego jedność narodu i wyznaczającego mu cele (został wszak zamordowany przez własnych krewnych). W tej roli zastąpił go cesarz Wilhelm II. Ostatnia wielka manifestacja kultu Arminiusa/Hermanna miała miejsce w 1925 r. Zorganizowany wówczas „bieg Hermanna” do Detmold był próbą przedstawienia jego postaci jako twórcy niemieckiej jedności.

Mimo spadku popularności mit Arminiusa/Hermanna bywał wykorzystywany przez różne środowiska polityczne, np. przez związane z ideologią volkistowską „Niemieckie Towarzystwo Gimnastyczne” (Deutsche Turngesellschaft), w którego interpretacji zwycięska bitwa zapobiegła „skażeniu germańskiej krwi” i powstrzymała przypisywane Rzymowi „zepsucie obyczajów”. Ten wątek, podobnie jak kojarzenie Arminiusa/Hermanna z antysemityzmem, był intensywnie eksploatowany propagandowo zarówno w Republice Weimarskiej, jak i w III Rzeszy. Specyfiką obchodów rocznicowych w czasach Cesarstwa i Republiki Weimarskiej było to, że miewały one charakter wykluczający (katolików, socjaldemokratów, socjalistów). Także w Republice Weimarskiej mit Arminiusa/Hermanna był uwikłany w ostre spory polityczne. Skrajna prawica budowała analogię między legendą o zamordowaniu Arminiusa/Hermanna przez krewnych a legendą o tzw. ciosie w plecy (Dolchstoßlegende), czyli braku odpowiedniego wsparcia niemieckiego wojska ze strony ludności cywilnej , który rzekomo spowodował klęskę Niemiec w I wojnie światowej. Do Detmold pielgrzymowali znani politycy, m.in. Gustav Stresemann, Alfred Hugenberg i Adolf Hitler. Nastąpił także wysyp literatury popularnonaukowej poświęconej bitwie i jej bohaterom. W okresie III Rzeszy wykorzystywano propagandowo czyn Arminiusa/Hermanna, natomiast wobec jego postaci naziści zachowywali rezerwę, być może ze względu na zbyt „mieszczański” charakter germańskiego wodza lub ze względu na fakt, że wróg, z którym walczył, był teraz sojusznikiem Niemiec. Poza tym naród niemiecki, także w wymiarze mitycznym, miał mieć tylko jednego wodza.

Po II wojnie światowej Arminius/Hermann, kojarzony z oporem przeciwko obcej cywilizacji i obciążony antyfrancuskimi konotacjami, stał się kłopotliwym dziedzictwem dla dążącej do integracji z Zachodem Republiki Federalnej Niemiec. Pomnik w Detmold stanowił aż do końca lat 50. miejsce zgromadzeń organizowanych przez różne ugrupowania nacjonalistyczne i związki wypędzonych, które odbywały się pod hasłami „wolności” i „jedności”. W latach 60. pamięć o bitwie w Lesie Teutoburskim uległa w Niemczech Zachodnich całkowitemu odpolitycznieniu, czemu sprzyjała także edukacja szkolna. W zachodnioniemieckich podręcznikach historii znaczenie bitwy dla dziejów Niemiec zostało wyraźnie zrelatywizowane. W NRD natomiast próbowano interpretować starcie Germanów z Rzymianami w duchu materializmu historycznego, upatrując w zwycięstwie tych pierwszych dowodu na wyższość wspólnoty, w której panowały rzekomo stosunki własności przypominające komunizm, nad imperialistycznym państwem właścicieli niewolników.

Z biegiem czasu domniemane pole bitwy koło Detmold (według ustaleń archeologów poczynionych na przełomie lat 80. i 90. XX w. bitwa odbyła się koło miejscowości Kalkriese niedaleko Osnabrück) stało się atrakcją turystyczną i miejscem ważnym dla tożsamości i promocji regionu Westfalia-Lippe, natomiast Arminius/Hermann z postaci mitycznej przekształcił się w gadżet turystyczny i reklamowy, który występuje w kontekstach niemających nic wspólnego z patriotyczną celebrą. Tak na przykład w 1999 r. jego figurę ubrano w gigantycznych rozmiarów koszulkę piłkarską w ramach kampanii reklamowej jednego z lokalnych browarów, natomiast turyści odwiedzający Detmold mogą się pokrzepić „piwem Thusneldy” (ukochanej mitycznego Hermanna), zagryzając „twardym Hermannem” (rodzaj salami). Sformułowane w 2000 r. przy okazji 125. rocznicy bitwy w Lesie Teutoburskim przez organizację o nazwie „Młoda Lewica” (Junge Linke) żądanie, aby pomnik Arminiusa/Hermanna wysadzić w powietrze i ostatecznie rozprawić się z jego mitem, należy traktować raczej jako rodzaj prowokacji niż realne zagrożenie.

Pamięć o bitwie ożyła na krótko w związku z obchodami jej 2000. rocznicy. Wystawy okolicznościowe w trzech miejscach związanych z tym wydarzeniem (Detmold, Kalkriese oraz Haltern, gdzie jeszcze w XIX w. odkryto resztki obozu rzymskiego) zwiedziło prawie 45 tys. osób. Publikacje na temat tego politycznego mitu założycielskiego często pojawiały się w wysokonakładowej i opiniotwórczej prasie. Publikowano wśród nich także teksty ten mit reaktywujące, by przywołać znamienny tytuł artykułu Pochodzenie Niemców. 2000 lat bitwy Warusa, czyli jak staliśmy się tymi, kim jesteśmy, który ukazał się 2 marca 2009 r. w tygodniku „Focus”. Dominujący był jednak ton krytyczny, obecny w takich publikacjach, jak m.in. artykuł w dzienniku „Die Welt” zatytułowany Jak Niemcy nagięli bitwę w Lesie Teutoburskim (Husemann 2009). Oznaki dumy narodowej i „patriotycznego wzmożenia” dały się zauważyć na forach internetowych, gdzie pojawiały się także opinie, że Germanie w taki czy inny sposób podbili w sumie pół świata, podczas gdy ostoją Rzymian jest dziś już tylko Kościół katolicki. W uroczystościach rocznicowych, których organizatorzy starannie unikali patriotycznego patosu, wzięło udział wielu prominentnych niemieckich polityków, m.in. kanclerz Angela Merkel, ówczesny przewodniczący Parlamentu Europejskiego Hans-Gert Pöttering i premierzy krajów związkowych Jürgen Rüttgers i Christian Wulff. Ich przemówienia miały wydźwięk europejski. Pöttering, odnosząc się do historii i historycznych wyobrażeń o bitwie w Lesie Teutoburskim, stwierdził, że na ich tle widać wyraźnie znaczenie Unii Europejskiej dla pokojowej przyszłości Europy. Z kolei kanclerz Merkel, mówiąc o dalekosiężnych skutkach bitwy, zaznaczyła, że Niemcy osiągnęli to, co osiągnęli, dopiero dzięki idei europejskiej.

Bitwa pod Grunwaldem

Przedstawieniem bitwy pod Grunwaldem o kluczowym znaczeniu dla jej późniejszych interpretacji była Kronika Jana Długosza. W jego ujęciu bitwa miała trzy główne dramatis personae, spośród których dwie – zależnie od (narodowego) punktu widzenia – mogły pretendować do miana zwycięzcy. Byli to król Władysław Jagiełło i wielki książę litewski Witold/Vytautas. Niezależnie od konfliktu między polską a litewską pamięcią zbiorową, przegrany był zawsze ten sam: wielki mistrz Zakonu Krzyżackiego Ulrich von Jungingen (→ Krzyżak). Polską interpretację tego wydarzenia odzwierciedla konfiguracja postaci na odsłoniętym w 1910 r. w Krakowie pomniku Grunwaldzkim. Jego dominantę stanowi potężna figura króla Jagiełły na koniu. Wsparty na mieczu wielki książę Witold/Vytautas spogląda na leżącego u jego stóp wielkiego mistrza von Jungingena.

Wprawdzie bitwa pod Grunwaldem nie została w polskiej pamięci kulturowej „spersonifikowana” tak silnie, jak bitwa w Lesie Teutoburskim w pamięci niemieckiej, tym niemniej postacie Jagiełły i Witolda były na tyle barwne, że nadawały się na protagonistów opowieści interesujących dla szerokiego kręgu odbiorców. Pozbawieni własnego państwa Polacy potrzebowali historii, która dostarczałaby pozytywnych przykładów służących „pokrzepieniu serc”. Takim krzepiącym polskie serca wydarzeniem była właśnie bitwa pod Grunwaldem, która w XIX w. przyciągała coraz silniej uwagę historyków, stając się jednocześnie tematem popularnonaukowych i publicystycznych przedstawień oraz – co równie ważne – służąc jako źródło literackich i malarskich inspiracji. Istotną rolę w upowszechnieniu wiedzy o Grunwaldzie odegrało opublikowane w 1855 r. we Lwowie dzieło wybitnego historyka Karola Szajnochy pt. Jadwiga i Jagiełło 1374 do 1413. Połączenie skrupulatnie zbadanych faktów z atrakcyjną formą narracyjną sprawiło, że to „opowiadanie historyczne” (tak brzmi podtytuł dzieła Szajnochy) cieszyło się wielką popularnością wśród czytelników i stał się zarazem źródłem wiedzy i inspiracji dla wielu pisarzy i malarzy. Na Szajnochę powoływali się też niezliczeni autorzy okolicznościowych artykułów prasowych oraz przemówień publikowanych i wygłaszanych w ramach obchodów rocznicowych.

W XIX w. wielu polskich malarzy, m.in. Wojciech Kossak i Wojciech Gerson, przedstawiało na swoich obrazach sceny z życia Zakonu Krzyżackiego. Jednakże żaden z nich nie mógł się równać rozmachem i symboliczną wymową z Bitwą pod Grunwaldem Jana Matejki. Ukończony w 1878 r. obraz szybko zadomowił się w pamięci kulturowej Polaków i odcisnął się w niej piętnem tak silnym, że do dziś wizja Matejki utożsamiana jest z samym wydarzeniem. Obraz ten stanowił w pewnym sensie symboliczną odpowiedź na gwałtowny wzrost potęgi Prus po powstaniu II Rzeszy Niemieckiej. Malowidło Matejki, przetłumaczona na język polski Kronika Długosza oraz dzieło Szajnochy dostarczyły materiału Henrykowi Sienkiewiczowi. Jego powieść historyczna Krzyżacy stała się wkrótce po jej opublikowaniu w postaci książkowej w 1900 r. bestsellerem we wszystkich trzech zaborach i kanonicznym utworem polskiej literatury patriotycznej.

Żadne z artystycznych przedstawień bitwy w Lesie Teutoburskim nie wywarło takiego wpływu na pamięć kulturową Niemców, jaki na pamięć Polaków dzieła Matejki i Sienkiewicza. Ani obraz Hermannsschlacht (Bitwa Hermanna) Friedricha Gunkela (1864), ani noszący taki sam tytuł dramat Heinricha von Kleista, nie mówiąc już o literaturze popularnej bądź przeznaczonej do użytku szkolnego, nie zawładnęły całkowicie i trwale wyobraźnią Niemców. Wytłumaczeniem tego stanu rzeczy jest być może fakt, że najważniejszym narzędziem służącym w XIX w. budowaniu niemieckiej świadomości narodowej i tożsamości było nauczanie historii, natomiast w Polsce pod zaborami tę rolę musiały pełnić literatura i sztuka.

Zaostrzenie na początku XX w. polityki germanizacyjnej w zaborze pruskim zwiększyło polityczne znaczenie i symboliczną wymowę bitwy pod Grunwaldem. Polską odpowiedzią na wezwanie do zniszczenia Słowiańszczyzny, które cesarz Wilhelm II sformułował w przemówieniu wygłoszonym w Malborku 3 czerwca 1902 r., były obchody 492. rocznicy bitwy pod Grunwaldem. W latach 1902-1910, w których przypadła 500. rocznica bitwy, problematyka grunwaldzka skupiała na sobie nieustannie uwagę polskiej opinii publicznej. Ufundowany przez światowej sławy pianistę Ignacego Jana Paderewskiego i wykonany przez rzeźbiarza Antoniego Wiwulskiego pomnik Grunwaldzki, którego odsłonięcie 15 lipca 1910 r. w Krakowie stanowiło kulminacyjny punkt obchodów rocznicowych, tworzy – choć nie było to zamysłem jego twórców – odpowiednik unaoczniającego ideę Rzeszy pomnika Hermanna. Ignacy Jan Paderewski wspominał uroczystości krakowskie następująco:

„Było to, bez przesady, wydarzenie o olbrzymim znaczeniu – jakby zapowiedź, że wobec zbliżającej się wojny my, Polacy, powinniśmy trzymać się razem, że stanowimy jedność. Rzecz prosta, nie mówiłem o tym w mojej przemowie, ale w tekście wyrytym na pomniku znajdują się następujące słowa: »Praojcom na chwałę, braciom na otuchę«” (Paderewski 1986, 454).

Na początku II wojny światowej pomnik został zburzony przez niemieckich okupantów. Decyzja o jego odbudowie zapadła już w styczniu 1945 r., lecz dopiero w 1972 r. powstał Komitet Odbudowy Pomnika Grunwaldzkiego, który powierzył wykonanie projektu znanemu rzeźbiarzowi Marianowi Koniecznemu. Odbudowany pomnik stanął na swoim dawnym miejscu 16 października 1976 r.

Mit wiecznie żywy?

W Polsce mit Grunwaldu pozostał żywy przez znaczną część XX stulecia. W niemałym stopniu jest to zasługą polityków, którzy pamięć o wygranej bitwie wykorzystywali dla pokrzepienia nadwątlonego narodowego ducha oraz jako ostrzeżenie przed zakusami „odwiecznego wroga”, którego symbolem był „Krzyżak”. W okresie międzywojennym toczyła się swoista wojna na pomniki. W odpowiedzi na odsłonięty w 1927 r. niemiecki pomnik bitwy pod Tannenbergiem, który był znakiem zwycięstwa i jednocześnie ostrzeżeniem pod adresem Polski, w 1931 r. z inicjatywy zwolennika ideologii mocarstwowej Rowmunda Piłsudskiego odsłonięto w Uzowie – najbliższej pola bitwy miejscowości położonej w Polsce – pomnik upamiętniający zwycięstwo nad Zakonem Krzyżackim. Także Litwini wykorzystywali pamięć o Grunwaldzie do wzmocnienia własnego poczucia tożsamości narodowej. Aranżacja wzniesionego w 1930 r. w Kownie i odrestaurowanego po odzyskaniu przez Litwę niepodległości pomnika wielkiego księcia Witolda stanowi wymowną ilustrację litewskiej interpretacji tego wydarzenia: postać Witolda na wysokim cokole góruje nad czterema symbolicznymi figurami: Rosjanina, Polaka, Tatara i rycerza zakonnego. Inskrypcja na pomniku głosi, że jest on poświęcony „twórcy litewskiej potęgi” w 500. rocznicę jego śmierci (1430-1930).

W miarę pogarszania się stosunków między Polską i Niemcami w późnych latach 30. XX w. symbolika grunwaldzka była wykorzystywana w Polsce coraz intensywniej dla celów narodowych i politycznych. Pokazanie w pawilonie polskim na Wystawie Światowej w Nowym Jorku w 1939 r. replik sztandarów zdobytych pod Grunwaldem oraz pomnika triumfującego Jagiełły z dwoma skrzyżowanymi nad głową mieczami (po wojnie znalazł się on w nowojorskim Central Parku) wywołało gniewne reakcje niemieckie. Również Litwini sięgnęli do symboliki Grunwaldu, wystawiając przed swoim pawilonem pomnik Witolda.

Po II wojnie światowej mit i symbolikę Grunwaldu władze peerelowskie wykorzystywały w celach propagandowych, a kształt i treść obchodów rocznicowych na polu bitwy odzwierciedlały aktualny stan stosunków między Polską Rzeczpospolitą Ludową i Republiką Federalną Niemiec. W wytycznych sekretariatu Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej z 1957 r. do organizacji uroczystości z okazji 550. rocznicy bitwy w 1960 r. podkreślano „odwieczną” polskość Ziem Zachodnich i Północnych (→ Ziemie Odzyskane), zdolność PRL i innych państw obozu socjalistycznego do powstrzymania „tradycyjnego” niemieckiego → Drang nach Osten, pogłębianie „tradycyjnej” i „odwiecznej” przyjaźni z „braterskimi” narodami sąsiednimi oraz konieczność przedstawiania bitwy jako przykładu i symbolu jedności i skuteczności wspólnego działania przeciw wrogowi.

Władze wykorzystywały mit grunwaldzki również do wewnętrznych rozgrywek politycznych. Chodziło o zaprezentowanie komunistów jako spadkobierców historii i tradycji oraz jako strażników polskiej racji stanu w zmaganiach z odwiecznym germańskim zagrożeniem. Kolejne etapy tych zmagań miały stanowić Cedynia (972), Grunwald (1410) i Berlin (1945), a prefiguracją polsko-sowieckiego braterstwa broni zapoczątkowanego w 1943 r. pod Lenino miał być udział pułków smoleńskich w bitwie pod Grunwaldem. Te kombatanckie skojarzenia budowano na różne sposoby: poborowi składali przysięgę wojskową podczas grunwaldzkich obchodów rocznicowych, jednym z najwyższych odznaczeń wojskowych w PRL był Order Krzyża Grunwaldu, na banknocie z 1975 r. o nominale 50 złotych motyw krzyża grunwaldzkiego połączono z wizerunkiem generała Karola Świerczewskiego.

Z równą pieczołowitością budowano galerię „szwarccharakterów” kojarzonych z krzyżacko-prusko-(zachodnio)niemieckim zagrożeniem: od wielkiego mistrza von Jungingena przez Bismarcka i Hitlera aż do szczególnie znienawidzonych w PRL-u szefów zachodnioniemieckich ziomkostw Herberta Hupki i Herberta Czai (→ wypędzenia). Symbolem rzekomej ciągłości niemieckiego ekspansjonizmu i rewanżyzmu stał się w peerelowskiej propagandzie kanclerz RFN, Konrad Adenauer, ubrany w biały płaszcz zakonny z czarnym krzyżem. To właśnie ten motyw wykorzystano w okresie stanu wojennego na plakacie, na którym Adenauerowi dodano do towarzystwa przebranego za kowboja ówczesnego prezydenta Stanów Zjednoczonych Ronalda Reagana.

Mit Grunwaldu osiągnął szczyt popularności w 1960 r. w związku z uroczystościami upamiętniającymi 550. rocznicę bitwy i dokonanym wówczas odsłonięciem nowego pomnika. Ich celem politycznym było zamanifestowanie poparcia dla polityki partii i rządu oraz zwartości narodu i jego zdecydowania w sprawie zachodniej granicy Polski. Ogromną popularnością cieszyła się wówczas ekranizacja powieści Krzyżacy Henryka Sienkiewicza w reżyserii Aleksandra Forda. Film ten pobił w Polsce absolutny rekord oglądalności, do którego żadna późniejsza produkcja nawet się nie zbliżyła. Obejrzały go bowiem ok. 32 mln widzów (Polska miała w latach 60. ok. 30 mln mieszkańców). Ten znakomicie i na owe czasy bardzo nowatorsko zrealizowany obraz bardzo sugestywnie przekazywał pożądaną politycznie wizję historii, a w budowaniu „właściwych” skojarzeń pomagały akcenty propagandowe: wyeksponowanie roli pułków smoleńskich, zagrzewające do boju przemówienie Jungingena, który mówi o tym, że zwycięstwo zapewni chrześcijaństwu tysiące lat panowania na Wschodzie oraz „hajlujący” Krzyżacy.

Zmiany polityczne dokonujące się pod wpływem normalizacji stosunków z RFN i w związku z przyznawanymi Polsce kredytami, a także zmiana pokoleniowa sprawiły, że w latach 70. mit grunwaldzki stracił na znaczeniu jako narzędzie propagandowe. Nie oznacza to jednak, by potencjał symboliczny Grunwaldu uległ wówczas całkowitemu wyczerpaniu. Próbowano go mobilizować – bez większego powodzenia – w okresie stanu wojennego. Dość wspomnieć, że to w latach 80. powstała organizacja skupiająca partyjnych ekstremistów o brunatno-czerwonym zabarwieniu i poglądach antysemickich, która przybrała nazwę Zjednoczenie Patriotyczne „Grunwald”.

Wątki grunwaldzkie wykorzystywano politycznie także w latach dwutysięcznych. Spektakularnych przykładów dostarczyła choćby kampania wyborcza przed wyborami prezydenckimi w 2005 r. W zrealizowanym w konwencji happeningu spocie wyborczym znanego z ksenofobicznych i antysemickich poglądów Leszka Bubla brodaty rycerz zakonny podjeżdża mercedesem pod bramę zamkową i próbuje przekupić polskich strażników, aby wydali mu zamek wraz z mieszkającą w nim księżniczką. Przebrany za polskiego rycerza kandydat Bubel wyciąga miecz i po krótkiej walce pokonuje wrażego „Niemca cudzoziemca”. Dalej mowa jest o ówczesnym kanclerzu Niemiec, Gerhardzie Schröderze, i jego wiernej pomocnicy Erice Steinbach jako niestrudzonych promotorach i realizatorach odwiecznego niemieckiego Drang nach Osten. Do pamięci kulturowej Polaków odwołał się także kandydat zupełnie innej rangi: Lech Kaczyński zainicjował swoją kampanię wyborczą w 2005 r. na tle Bitwy pod Grunwaldem Matejki.

Nową falę zainteresowania bitwą pod Grunwaldem przyniosły obchody jej 600. rocznicy w 2010 r. Wysocy rangą polscy politycy i zaproszeni goście wygłosili na polach grunwaldzkich przemówienia, w których – podobnie jak rok wcześniej podczas obchodów rocznicowych w Detmold – przewijał się wyraźnie wątek europejski. Bronisław Komorowski określił bitwę z 1410 r. mianem punktu zwrotnego w dziejach Europy na drodze do uznania różnorodności zamieszkujących ich narodów i ich prawa do życia wedle własnych upodobań. Ówczesny przewodniczący Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek przypomniał, że 600. rocznica bitwy pod Grunwaldem zbiega się z 30. rocznicą powstania „Solidarności”. W jego opinii pod Grunwaldem „ludzie z tej części Europy upomnieli się o cywilizację solidarności, o wolność i godność dla każdego człowieka, o poszanowanie rozumu, o tolerancję. […] Ludy, narody tej części Europy w czasie jesieni ludów podobnie wpłynęły na mapę Europy i na naszą wspólną europejską historię jak 600 lat temu bitwa pod Grunwaldem. Historia ma swoją ciągłość” (Leszkowicz, www.histmag.org, 21.07.2010). Wielki mistrz Zakonu Krzyżackiego, bp Bruno Plater, wyraził zadowolenie, że zbrojna konfrontacja ustępuje miejsca dialogowi i pokojowemu współżyciu, a treścią obchodów, w których ma przyjemność uczestniczyć, są – w odróżnieniu od jubileuszu 500-lecia w 1910 r. – wzajemny szacunek, przyjaźń i nadzieja na wspólną europejską przyszłość. W przemówieniu wielkiego mistrza pojawił się też wątek ekspiacyjny. Podkreślił on bowiem, że dziedzictwo Zakonu zostało zawłaszczone przez pruską dynastię Hohenzollernów, która wykorzystywała je do walki z polskością, czemu Zakon nie miał sił się przeciwstawić. Pod Grunwaldem zabrała też głos prezydent Litwy, Dalia Grybauskaite, podkreślając wagę współpracy oraz przypominając, że w słowie Grunwald „zakodowane są wolnościowe i niepodległościowe nadzieje Litwinów” (Komorowski pod Grunwaldem: pamiętny smak zwycięstwa, www.wiadomosci.wp.pl, 15.07.2010).

O tym, że na Litwie bitwa pod Grunwaldem nadal zajmuje ważne miejsce w tamtejszej polityce historycznej, świadczy zrealizowany w 2013 r. film dokumentalny 1410. Znany i nieznany Grunwald. Jego reżyser, Aleksandras Matonis, postawił sobie za cel zrewidowanie mitów wypaczających, zdaniem Litwinów, rolę wielkiego księcia Witolda i wojsk litewskich w przebiegu bitwy pod Žalgiris (litewska nazwa Grunwaldu) oraz przedstawienie najnowszych ustaleń historyków na jej temat.

Grunwald nie odgrywa dziś w Polsce w zasadzie większej roli jako mit polityczny, a i sama bitwa coraz bardziej blednie w polskiej pamięci zbiorowej. Pamięć tę na krótko ożywiają rekonstrukcje, które odbywają się corocznie na polach grunwaldzkich od 1992 r. Od 1998 r. towarzyszą im zloty miłośników historii średniowiecznej z wielu krajów europejskich i z USA. W największej do tej pory rekonstrukcji bitwy w 2010 r. wzięły udział 2 tys. „zbrojnych”, a 6 tys. rekonstruktorów zadbało o odtworzenie atmosfery panującej w obozach rycerskich. To przesunięcie pamięci o Grunwaldzie w stronę kultury masowej jest akceptowane przez szerokie kręgi odbiorców, o czym świadczy liczba widzów, którzy przyjeżdżają co roku pod Grunwald, aby obejrzeć rekonstrukcję bitwy. W 2010 r. było to ok. 150 tys. osób, przeciętnie – ok. 100 tys. Symbolika grunwaldzka pełni niepoślednią rolę w polskiej popkulturze, pełnymi garściami czerpiącej z narracji o „polskim zwycięstwie nad Niemcami”, która ukształtowała się w XIX w. pod wpływem nacjonalizacji obrazu świata. Zgodnie z jej intencją armia polskiego króla i litewskiego księcia przeistoczyła się w „Polskę”, a rycerstwo krzyżackie nabrało cech stereotypowo przypisywanych Niemcom. Najchętniej do motywów krzyżackich sięgają polscy kabareciarze, twórcy spotów reklamowych oraz tabloidy, komentując bieżące wydarzenia poprzez nawiązania do polskiej mitologii narodowej, szczególnie te dotyczące rywalizacji sportowej.

Podsumowanie

Pomnik Arminiusa/Hermanna koło Detmold i pomnik na polach grunwaldzkich są dziś atrakcjami turystycznymi, które przy okazji rocznicowych obchodów przyciągają nieco większą niż zwykle rzeszę turystów, ciekawych przygotowanych specjalnie dla nich atrakcji (rekonstrukcji, okolicznościowych wystaw, gadżetów i różnych innych eventów). To przesunięcie akcentu na popkulturę wynika z faktu, że wyczerpała się mitotwórcza i narodowotwórcza energia wydarzeń upamiętnionych przez oba monumenty. Bitwy przestały pełnić funkcję narodowych mitów fundacyjnych i politycznych. Po raz ostatni przywołano ich pamięć oficjalnie w kontekście politycznym podczas obchodów dwutysięcznej rocznicy bitwy w Lesie Teutoburskim (2009) oraz 600. rocznicy bitwy pod Grunwaldem (2010). Wspólny dla wygłoszonych podówczas przemówień polityków był ich „europejski ton” i unikanie akcentów nacjonalistycznych. We współczesnych refleksjach historyków, publicystów i polityków na temat długofalowych skutków obu bitew dla Niemiec i Polski przewija się wątek postępu, względnie zacofania cywilizacyjnego i kulturowego.

Jednym z najbardziej drażliwych problemów w debatach polskich i (zachodnio)niemieckich historyków (→ współpraca polskich i zachodnioniemieckich historyków; → polsko-enerdowskie spotkania historyków) nad dziejami stosunków polsko-niemieckich była rola Zakonu Krzyżackiego. Zwięzłego podsumowania rozbieżności w ocenie tej roli, które istniały jeszcze w latach 70. i 80. XX w. w historiografii polskiej i niemieckiej, wraz ze sformułowaniem zaleceń dotyczących ich przezwyciężenia, dokonała działająca do dziś Wspólna Komisja Podręcznikowa stwierdzając, że „[w] podręcznikach polskich uwypuklana jest przede wszystkim świecko-państwowa i militarno-ekspansywna rola Zakonu, w zachodnioniemieckich zaś – jego rola cywilizacyjna i zadania misyjne” (Czubiński, Kulak 1986, 21). Osiągnięty z czasem kompromis, polegający na dowartościowaniu funkcji cywilizacyjnej Zakonu w Europie Środkowej i jednocześnie uznaniu, że prowadził on politykę ekspansji terytorialnej z wszelkimi jej negatywnymi skutkami, zdaje się pomału wpływać także na zmianę wizerunku Zakonu Krzyżackiego w polskiej pamięci kulturowej. Pojawiające się sporadycznie próby ożywienia ukształtowanego w ciągu ostatnich 200 lat z okładem stereotypowego wizerunku „Krzyżaka” i ponownego użycia go jako politycznego „straszaka” pozostają mimo wszystko zjawiskiem marginesowym, należącym do folkloru politycznego. Nie zmienia to jednak faktu, że obraz ociężałego umysłowo, pazernego i agresywnego Niemca-Krzyżaka żyje nieprzerwanie swoim życiem w polskiej kulturze masowej, rozweselając tysiące zwolenników skeczy kabaretowych, adresatów reklam czy czytelników prasy brukowej.

Posługiwanie się tym stereotypem wzbudza wszakże zdumienie niemieckiego odbiorcy, który w takim wizerunku nie rozpoznaje siebie, co najwyżej wywołując niezrozumienie i niesmak, jak choćby przedstawienie niemieckiego piłkarza Michaela Ballacka w krzyżackim płaszczu w czasie Euro 2008, a także ówczesnego trenera polskiej reprezentacji, Leo Beenhakkera, z odrąbanymi głowami Ballacka i niemieckiego selekcjonera Joachima Löwa. Właśnie podczas rozgrywek sportowych, głównie meczów piłki nożnej, grunwaldzka symbolika ma się wyśmienicie, jednocząc Polaków przeciw „krzyżackim” Niemcom niczym podczas bitwy pod Grunwaldem.

 

Bibliografia

A. Czubiński, Z. Kulak (red.), Zalecenia Komisji UNESCO Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej i Republiki Federalnej Niemiec do Spraw Podręczników Szkolnych w Zakresie Historii i Geografii, Poznań 1986.

W. M. Doyè, Arminius, [w:] Deutsche Erinnerungsorte, E. François, H. Schulze (red.), t. 3, München 2001, s. 587-602.

S. Ekdahl, Die Grunwald-Denkmäler in Polen. Politischer Kontext und nationale Funktion, [w:] Nordost-Archiv. Zeitschrift für Regionalgeschicht (NF Bd. VI, H. 1), Lüneburg 1997, s. 75-107.

M. Flacke, Deutschland. Die Begründung der Nation aus der Krise, [w:] Mythen der Nationen: ein europäisches Panorama; Begleitband zur Ausstellung des Deutschen Historischen Museums vom 20.März 1998 bis 9. Juni 1998, M. Flacke (red.), Berlin 1998, s. 101-128.

E. François, H. Schulze, Das emotionale Fundament der Nationen, [w:] Mythen der Nationen: ein europäisches Panorama; Begleitband zur Ausstellung des Deutschen Historischen Museums vom 20.März 1998 bis 9. Juni 1998, M. Flacke (red.), Berlin 1998, s. 17-32.

www.grunwald1410.pl.

D. Husemann, Wie die Deutschen die Varusschlacht zurechtbogen, „Die Welt“, 14.01.2009, http://www.welt.de/kultur/article3000360/Wie-die-Deutschen-die-Varusschlacht-zurechtbogen.html, 14.02.2014.

A. Krzemiński, Nagie miecze na lemiesze, „Polityka” 2010, nr 2 (2738).

Krzyżacka ofensywa. To przestaje być zabawne. Kolejne medium włącza się w kampanię mającą zmusić Polaków do polubienia najeźdźców, http://wpolityce.pl/artykuly/43378-krzyzacka-ofensywa-to-przestaje-byc-zabawne-kolejne-medium-wlacza-sie-w-kampanie-majaca-zmusic-polakow-do-polubienia-najezdzcow, 24.12.2012.

T. Leszkowicz, „Zwycięstwo ma smak niezwykły”. Co smacznego jest w Grunwaldzie?, http://histmag.org/Zwyciestwo-ma-smak-niezwykly.-Co-smacznego-jest-w-Grunwaldzie-felieton4455, 21.07.2010.

P. Migdalski, D. Mellies, Bitwa w Lesie Teutoburskim & bitwa pod Cedynią. Bitwy w służbie narodowych mitów fundacyjnych, [w:] R. Traba, H.-H. Hahn (red.), współpraca: M. Górny, K. Kończal, Polsko-niemieckie miejsca pamięci, t. 3, Warszawa 2012, s. 107-124.

W. Molik, Polen. "Noch ist Polen nicht verloren", [w:] Mythen der Nationen: ein europäisches Panorama; Begleitband zur Ausstellung des Deutschen Historischen Museums vom 20. März 1998 bis 9.Juni 1998, M. Flacke (red.), Berlin 1998, s. 295-320.

I. J. Paderewski, Pamiętniki. Spisała Mary Lawton, Warszawa 1986.

F. B. Schenk, Tannenberg / Grunwald, [w:] E. François, H. Schulze (red.), Deutsche Erinnerungsorte, t. 1, München 2001, s. 438-454.

Ch. Tacke, Denkmal im sozialen Raum. Nationale Symbole in Deutschland und Frankreich im 19. Jahrhundert, Göttingen 1995.

 

Kałążny, Jerzy, dr hab., literaturoznawca, profesor w Instytucie Filologii Germańskiej na Wydziale Neofilologii UAM w Poznaniu, literaturoznawca i kulturoznawca. Autor rozprawy doktorskiej pt. Fiktion und Geschichte: Alexander von Oppeln-Bronikowski und sein Geschichtserzählen, Poznań 1996 i habilitacyjnej - Unter dem „bürgerlichen Wertehimmel”: Untersuchungen zur kulturgeschichtlichen Erzählprosa von Wilhelm Heinrich Riehl, Frankfurt am Main 2007. Ważniejsze publikacje: Opowiadanie historii w niemieckiej refleksji teoretycznohistorycznej i literaturoznawczej od oświecenia do współczesności (wybór, przekł. i oprac. Jerzy Kałążny), Poznań 2003 (Poznańska Biblioteka Niemiecka, t. 19); Do kogo należy historia? Refleksja literaturoznawcy, [w:] „Przegląd Zachodni”, 2/2014; Die Gemeinschaft der Freunde, [w:] Deutsch-Polnische Erinnerungsorte, red. Hans Henning Hahn, Robert Traba we współpracy z Maciejem Górnym und Kornelią Kończal, t. 2: Geteilt / Gemeinsam,Paderborn – München 2014.